Janiołku,, spróbuj za dwa tygodnie, a potem znowu. Nie wiem czy cię to pocieszy, ale w końcu tak będzie miała cię dosyć, ze to miejsce się znajdzie i zamiast prawnuczki siostry ciotecznej sprzątaczki, będzie miejsce dla was. Mnie dzisiaj koleżanka uświadomiła, ze przy tych kłopotach z przedszkolami, to nawet ciotka kucharka w przedszkolu się liczy, bo może załatwić miejsce. Oczywiście wszystko w tajemnicy, bo przecież jak inaczej dziecko dostanie miejsce. Zdenerwowało mnie to, ale co zrobić.
Aga fajnie, ze jesteś.
Za to wam się wyżalę. Ryczałam dzisiaj pół dnia. Dzisiaj przyszło do mnie pismo, ze mnie skreślają z listy studentów doktorantów, a co za tym idzie nie mogę się obronić. Praca złożona i co z tego. Uzasadnienie, nie złożyłam karty zaliczeniowej. A na moje pytanie, bo zaraz dzwoniłam, co z pani słowami, że to nie potrzebne, bo byłam u pani dwa razy i pani dwa razy mnie informowała, ze nie, usłyszałam odpowiedź, ze ja tego nie mogłam powiedzieć
I co teraz? pisanie odwołania do rektora głównego, a w tym odwołaniu co? że pani w dziekanacie niedoinformowana. Najgorsze, że w taki sam błąd wprowadzili moją koleżankę (teraz już byłą), tylko że tydzień temu otrzymała mail z wiadomością od pani w dziekanacie, ze jak nie dostarczy dokumentów, to ją skreślą. oczywiście tajemną wiedza się nie podzieliła, po czym poinformowałam ją, że już jest moja byłą koleżanką. Poinformowałam ją także, że przykro mi, iż charakteryzuje się ona modlitwą typowego Polaka - oby mojemu sąsiadowi dom się spalił, a samochód ukradli.
Doktorat nie może być puszczony. Na moje pytanie co teraz, bo przecież praca napisana leży i czeka na radę, a to przecież kilka lat ciężkiej pracy, usłyszałam, ze mam prawa i obowiązki. By sz..... szlag trafił całe te studia. jakie prawa, bo jak do tej pory to same problemy alias obowiązki.
Do tego szlag trafia, ze była moja koleżanka z terminem złożenia pracy takim jak ja 28 luty, ciągle pisze pracę doktorską i jest informowana o możliwości skreślenie, o możliwości, a tu proszę terminowość, zabijanie się i efekt.
Napisałam na razie do promotora, by uprzedzić, że na radzie wydziału dowie się o moim skreśleniu z listy, a ona ma plan przecież puścić doktorat. By się kobieta zdziwiła, gdybym milczała i napisałam list z prośbą o interwencję. Jutro idę do niej po wpis, rozmowę i dodatkowo z pismem odwoławczym, w którym kłamię (najgorsze, ze nie znoszę kłamstwa i nigdy nie kłamię
) jak z nut, bo nie mogę napisać prawdy, że pani w dziekanacie to kretyn i idiota z tym pierwotnym zdarzeniem, a ja też mądra inaczej, bo zamiast czytać regulamin, to jej wierzę. A rektor, to przecież ostateczność.
I jeszcze to, że wychodzę na taką osobę, co to lekce sobie waży studia.
Może promotor coś zaradzi. Jest w końcu niesamowitym dyplomatą i może poradzi i jednak ta obrona będzie w czerwcu. Ach szkoda słów.
Chyba znowu się popłacze, bo przecież realizowanie siebie przy kotlecie mnie dołuje,
kredyty, ale takiego czegoś to się nie spodziewałam i to dobija.
W końcu studia przedłużone z powodu urodzenia dziecka,a tu proszę
Co do chrztu, to się mój brat zabrała do działania. Pogadał z księdzem o chrzcie, mówi ksiądz, że nie mogę chrzestną, pogadał brat o remoncie i raptem ksiądz poszukaj chrzestnej, a jak nie, to coś wymyślimy. Brat mówi, żebym się nie bawiła w rozmowy z księdzem, bo on to załatwi. Zobaczę, ale jeszcze nie wierzę, że się da. w końcu chrzestną może być kobieta, która żyje w konkubinacie i ma czwórkę dzieci i nie praktykuje, bo poco, ale takie osoby jak ja, to nie. Nieważne, że ślub kościelny, to kwestia czasu. Wiecie co, ja naprawdę czuję się jak w surrealiźmie, a nasz kraj, to nie wiem co to jest..