No
Leona...miło się czyta...
Późno już...i w sumie miałam spać iść..ale jak już jestem to się oderwać nie mogę...A u nas też zawiłości, więc niezły elaborat powstanie
Pierwszy raz to się spotkaliśmy jak byłam chyba w 1klasie LO...J grał na gitarze w zespole z moim bratem

Mój braciszek (starszy 4lata) był tak fajny (i jest nadal), że zabrał mnie gówniare, na ich próby i koncert na WOŚP w Pile!

Tam się zagapiałam na wszystkich jego kumpli (dokładnie 4), bo niezłe z nich ciacha. A ja małolata stęskniona takich facetów. No i się tak gapiłam i gapiłam...całe dwa dni. J mi wpadł w oko od razu, miał wtedy długie włosy...i taki namiętny głos

i widziałam, że całą drogę powrotną się też na mnie gapił...ALe później się rozjechaliśmy i chyba przez 2-3lata go w ogóle nie widziałam. Następne spotkanie to też przy okazji ich koncertu...To już byłam w 4klasie, akurat sama....po rozstaniu z 2poważnym facetem w moim życiu, które mocno odchorowałam. No i w trakcie wzdychania do piękniuchnego kumpla z równoległej klasy...Taka nieszczęśliwa niespełniona miłość, która do dziś mnie męczy

Ile ja łez wylałam. Oczywiście, jak już miałam doły totalne, to gdzieś tam w głowie rodziły się myślli, że może poderwę J???...No...i nagle znów J się pojawił w moim życiu!!! tak sobie jakoś niewinnie gadaliśmy. Potem jeszce jedno spotkanie, znów koncert...Po nim postanowiłam, że muszę coś zrobić, żeby go
mieć. Zaczęłam pisać smsy...odpisał...potem dzwoniliśmy do siebie. Po kilku rozmowachg...zaprosił mnie na sylwestra!

przełom 2000/2001, na tą imprezę szedł też mój brat i reszta jego kumpli. Dość niepewnie, ale się zgodziłam. Moi rodzice też...Na imprezie było średnio, muzyka nie bardzo...ale my świetnie się dogadywaliśmy. Na dobry początek wygraliśmy komórkę! a po sylwestrze spędzaliśmy wszyscy noc w domu J...ja nawet we wspólnym łóżku, co tak poruszyło całe towarzystwo, że schodzili się pod różnymi pretekstami nas oglądać. No wiecie...nic się nie wydarzyło. Chyba nawet się za bardzo nie pocałowaliśmy...

Rano wróciłam do domu...Został nam kontakt smsowy. Ja już wiedziałam, że to
ten. Ale mój brat oponował...chyba się za bardzo nie lubili

No i nagadał moim rodzicom o poranku noworocznym

, więc troszkę miałam szopki...Jednak nie poddałam się! brnęłam na oślep

I pomimo wszystko udało się nam! Rodzice się zgodzili, żeby mnie odwiedził, został na noc (ale nawet jak byliśmy już razem i przyjeżdżał, to spał w moim pokoju-w mieskaniu babci, a ja u rodziców

), a po miesiącu zaprosił mnie na ferie do swoich rodziców

A takie poważne stwierdzenie, że jesteśmy razem padło w smsie...

No i na tych feriach to już wiedziałam, że to facet dla mnie

Tak sobie już byliśmy we dwoje...pokonaliśmy razem wiele...Moją maturę i spotkania w weekendy...on przyjeżdżał na parę godzin pociągiem, czasem szedł 5km piechotą, żeby pobyć ze mną chwilę...Ja kłóciłam się z rodzicami o każde spotkanie, bo oni woleli, żebym więcej czasu spędzała nad ksiażkami. A po maturze to już było łatwiej. Choć wtedy musiałam się zabrać z J...troszkę go zmobilizować do nauki...a bo on zawiły miał życiorys...może to innym razem.
W każdym razie, przy mnie zdał maturę, zrobił studia...Był przy mnie w ważnych momentach..Nigdy się nie kłóciliśmy...było nam wspaniale...Potem marzenia o ślubie, dzieciach...wspólne pomieszkiwanie bez wiedzy rodziców...Potem już oficjalnie się wprowadził...też troszkę szumu było o to...ale przeszło...Babcia go bardzo lubiła, więc trzymała naszą stronę

A potem? to już zaręczyny, przygotowania do ślubu...i Hania nasza kochana...
Wszystko mam spisane w moim kochanym pamiętniku i jak zostaję sama (teraz to raczej niewykonalne

) to siadam i czytam...Jakie to było piękne...