Wisienko Wnioskuje więc, że zdecydowaliście się na warszawe. Tam na pewno pomysł z ta kawiarnią i przedszkolem się przyjmnie bo jest duż mam z kasą które chętnie coś ze sobą zrobią. Kiedys oglądałam pprogram o kobiecie która robi dyskoteki dla maluchów a rodzice w tym czasie w sali obok maja czas na kawe i pogaduchy i wypowiadała się, że zainteresowanie przerosło jej oczekiwanie.
Sama bym cos takiego chętnie otworzyła ale musze się skupić na jednej rzeczy. Może kiedyś, moja szwagierka pracuje w przedszkolu jako nauczycielka więc może kiedyś coś razem otworzymy....
Aga Sper, to może o 11? ani wczesnie ani póxno, bo potem musze zmykać do domku impreze urodzinkowa dla Tosi przygotować. Ogródek jest zaraz koło teatru słowackiego , nazywa się przystanek towarzyski, jak idziesz szpitalną ulica od slowackiego w strone rynku to po lewej masz parking a za nim kiosk, za tym kioskiem w lewo(zaraz za)jakby po brzgu parkingu i na wprost masz Scena przy Pmpie Słowackiego- tak mięszy kamienicami- to ja tam będe z Tosią czekać
A co do waszego pomysłu to teraz to i ja umieram z ciekawości :)
Ja mam do was pytanie, jak wy to robicie,że wasze dzieci sikaja do nocnika

ja to chyba jakas głupia jestem bo ile razy bym ją nie wysadziła to ona się cala spina i nic nie chce robić a po jakims czasie zaczyna marudzic i podnosi raczki,żeby ją zabrać....może to jeszcze za wcześnie i poczekam a sama będzie stała bo szczerze na razie jest trudno ja rozbierać do tego nocnika.
Dziś Tosia już tak długo nie posała i wstała przed 7 a próbu ululania jej w łózku naszym spełzły na niczym więc troszke jestem niewyspana.
Teraz połozyła się na drzemke, troche wczesnie jak na nią ale to pewie przez to,że tak wcześnie wstała.
Wczoraj dąłam jej na deser kisiel i wtrąbiła całą miseczke tak jej smakowało, dzis spróbuje z budyniem. Sama takich rzeczy nie jadam więc zapomniałam wogóle ze istnieją to takie fajne desery. Na drugie śniadanko jadła dziś paste jajeczną. Wogóle ostatnio nie mogę wyjść z szoku jak teraz chętnie próbuje nowych rzeczy i ładnie je łyżeczką....teraz dopiero rozumiem jak to jest nie podchodzić z zcisnietym zołądkiem i stresem mega do karmienia i że może to być przyjemnością.
Wczoraj sie ulepiłam pierogów a i tak mi zostało borówek, ale ja generalnie nie znosze zagniatać ciasta więc drugiego mi się juz nie chcialo. Potem objedlismy się z M jak te swinki ale było palce lizać, mniam mniam. A Tosi ugotowałam zupke brokułowo-kalafiorową, a że blender zostawiłam nad morzem

to musiałam mikserem sie meczyć ale polecam zupka pierwsza klasa. Dziś będzie to samo bo już mi się nie chce nic robić , mam tone prasowania.....a popołudniu ide na kawusie...
Powiem wam, że ciesze się niezmernie, że już jestem a Krakowie, jestem od niego uzalezniona, nie mogłabym chyba nigdzie indziej dobrowolnie się wyprowadzić....