I jak zawsze powtarza się rytuał, w weekend nikt tu nie zagląda .
Szkoda, bo bym pogadała, mój mężunio, jak obiecał stara się jak najwięcej pracować, ciesze się, bo przynajmniej nie jest w złym humorze, że dzidiza na dniach ma się pojawić, a tu pracy nie ma. Tylko ja ciągle sama siedze.
Szukam sobie prace, aby tylko nie zwarjować. Dobrze, że moja mama za 2 tygodnie przylatuje, przynajmniej nie będe się nudzić, no i po porodzie Ryan, nie będzie musiał się czuć źle, że dużo by pracował.
Dzisiaj wybrałam się do miasta do polskiego sklepu i spowrotem, i wiecie co zmeczyłam się w połowie, czy to tak już ma być do samego końca, że nie mogę nigdzie iść, bo inaczej umieram ze zmęczenia.