

Poczytałam sobie Was rano, ale nie nie udało mi się nic napisać. Mam potworny humorek, totalne dno, od środy. M. miał dziś urlop to się Zajmował Zuzią. Ja wyszłam z domu, myślałam,że mi się polepszy,ale nic z tego. M. twierdzi,że to wina pogody, no Zuzi chyba też się udzieliło, bo nieznośna dziś. Nocka fatalna, ale to z naszej winy. Bo wracaliśmy z Wieliczki przed 23, a ona spała, potem rozbieranie w domku po północy i nam się rozbudziła na całego, ciężko jej było zasnąć. Potem 6 i przed 8. Zaraz idę spać, bo padam. Już zupełnie nie pamiętam co u której....
Tak, tak, wczoraj odebrałam dyplom magisterski, dopiero

I Zuzia od wczoraj zjada po całym słoiczku jedzonka

