o matko jakie przeżycie, współczuje szkieletorek, też bym chyba zasłabła widząc coś takiego. Ja nie znoszę widoku krwi, na samą myśl mi słabo, ostatnio jak mój mały wywrócił się i rozciął wargę i krew leciała, to ja płakałam razem z nim, a mąż pocieszał jednego i drugiego
. Ale na szczęście nawet śladu nie było po tym rozcięciu, nawet maleńkiego strupka nic a nic.
No a u mnie też się sporo dzieje. Mąż znalazł pracę po części, chociaż nie jestem z niej zadowlona, bo to praca na wyjazdach, że co jakiś czas mają robotę w innym mieście i tylko na wekendy wraca. Ale na szczęście to nie jest praca co tydzień, tylko raz lub dwa w miesiącu, a sporo zarobi, więc da się spokojnie przeżyć cały miesiąc. No i ja też pracę podłapałam. Pilnuję malutkiego chłopca, miesiąc starszego od mojego Alanka, jego rodzice przywożą mi go do domu, także nie muszę nigdzie jeździć. Praca jest od 7-15. Jestem zadowolona. Kokosów nie zarobie, wiadomo, bo jednak pilnując swoje i czyjeś dziecko stawka jest mniejsza, ale zawsze takie małe kieszonkowe 600zł
, no a do tego, mogę nadal opiekować się swoim synkiem i nie muszę go nikomu oddawać. Chłopcy się fajnie dogadują, wiadomo, trochę więcej pracy przy dwójce, ale podoba mi się to bardzo. Alan jest radośniejszy, no i nauczy się trochę życia wśród ludzi, bo wiadomo jak to jedynak - mały egoista
.... Jeśli się uda, to może wcale nie będziemy musieli nigdzie wyjeżdżać, a na tym mi bardzo zależy