: 21 lut 2011, 15:26
Jogurt naturalny można bez problemu znaleźć bez "dodatków", nie przesadzajmy, że to takie niemożliwe. Pierwszy z brzegu- jedyny dostępny w moim sklepiku pod domem ma skład: mleko, mleko w proszku odtłuszczone, białka mleka, żywe kultury bakterii. No dobra, tego w proszku mogłoby nie być w składzie, ale przecież żadnych barwników, aromatów nie ma, E nie ma, cukru nie ma. Dziabiemy banana, dodajemy i mamy "jogurt bananowy" ;)
Zgadzam się z Tobą goździk co do teg co napisałaś o jedzeniu.
Jak dla mnie Danonki, to słodki ulepek, szkoda, że w te piękne reklamy tak łatwo się wierzy... Danio to to samo właściwie, ale już wolę kupić zwykłe danio niż przepłacać za danonki
Ostatnio tak sobie dumałam nad jedzeniem dla dzieci w sklepach.
To jest jeden cholerny marketing. Nikomu ( z producentów) o dobro dziecka nie chodzi.
Kaszki- można przecież dać zwykłe "dorosłe" kasze, są nawet wersje "instant" kasz takich jak jaglana czy gryczana, jak już ktoś lubi instant. Mleko dodać, owoc dodać i jest pożywny posiłek z porcją owoców, a nie Bobo-kaszka z 0,5% wsadu owocowego i aromatem... oczywiście z białego, najmniej wartościowego ryżu.
Serki- oczywiście producent mówi, że najlepsze dla dzieci, ale czym taki danonek się różni od Danio? (obok jogurtu toto nawet nie leżało). A są jeszcze jogurciki dla dzieci w słoikach. Też z jogurtem to nie ma wiele wspólnego- zbyt długi okres ważności przeczy temu, że mógłby się tam znajdować jakikolwiek jogurt.
I potem dziecko z biegiem lat jaki ma wyrobiony smak i co lubi jeść??? Słodkie breje. Patrz- mój Bartek. Po części takie czasy, a po części ułatwianie sobie (rodzicom) życia, do czego z czystym sumieniem też się przyznaję. Bo niejadztwo Bartka wynika z wielu czynników, w tym z błędów żywieniowych jakie popełniliśmy na tym najwcześniejszym etapie (do 2-3 lat)
Tibby, co do pasów w rowerkach, to nie popadajmy w przesadę. Po roczku można powoli zacząć takie rzeczy ignorować. Po pierwsze dzieciaczki będą bardziej zwinne, po drugie, jakis tam procent kontrolowanych upadków musi być- dzięki temu dzieci się uczą ostrożności, zależności przyczynowo-skutkowej itd.
Damian dostał rower na 1,5 roczku.
Teraz już samodzielnie pedałuje.
Bartek jeździł na rowerku 3 kołowym z pedałami w kole przednim -nie nauczył się na nim pedałować NIGDY. Jak miał 3,5 roku-4 lata jakoś dostał zwykły rower z bocznymi kołami- wsiadł i pojechał. A na tym badziewiu nadal pedałować nie umiał...
Bo w rowerze chodzi o ruch i jak już inwestować kasę, to w ruch. A nie w kolejny "wózek" ;) A jeździk super wyborem jest!!!
Zgadzam się z Tobą goździk co do teg co napisałaś o jedzeniu.
Jak dla mnie Danonki, to słodki ulepek, szkoda, że w te piękne reklamy tak łatwo się wierzy... Danio to to samo właściwie, ale już wolę kupić zwykłe danio niż przepłacać za danonki

Ostatnio tak sobie dumałam nad jedzeniem dla dzieci w sklepach.
To jest jeden cholerny marketing. Nikomu ( z producentów) o dobro dziecka nie chodzi.
Kaszki- można przecież dać zwykłe "dorosłe" kasze, są nawet wersje "instant" kasz takich jak jaglana czy gryczana, jak już ktoś lubi instant. Mleko dodać, owoc dodać i jest pożywny posiłek z porcją owoców, a nie Bobo-kaszka z 0,5% wsadu owocowego i aromatem... oczywiście z białego, najmniej wartościowego ryżu.
Serki- oczywiście producent mówi, że najlepsze dla dzieci, ale czym taki danonek się różni od Danio? (obok jogurtu toto nawet nie leżało). A są jeszcze jogurciki dla dzieci w słoikach. Też z jogurtem to nie ma wiele wspólnego- zbyt długi okres ważności przeczy temu, że mógłby się tam znajdować jakikolwiek jogurt.
I potem dziecko z biegiem lat jaki ma wyrobiony smak i co lubi jeść??? Słodkie breje. Patrz- mój Bartek. Po części takie czasy, a po części ułatwianie sobie (rodzicom) życia, do czego z czystym sumieniem też się przyznaję. Bo niejadztwo Bartka wynika z wielu czynników, w tym z błędów żywieniowych jakie popełniliśmy na tym najwcześniejszym etapie (do 2-3 lat)

Tibby, co do pasów w rowerkach, to nie popadajmy w przesadę. Po roczku można powoli zacząć takie rzeczy ignorować. Po pierwsze dzieciaczki będą bardziej zwinne, po drugie, jakis tam procent kontrolowanych upadków musi być- dzięki temu dzieci się uczą ostrożności, zależności przyczynowo-skutkowej itd.
Damian dostał rower na 1,5 roczku.

Teraz już samodzielnie pedałuje.
Bartek jeździł na rowerku 3 kołowym z pedałami w kole przednim -nie nauczył się na nim pedałować NIGDY. Jak miał 3,5 roku-4 lata jakoś dostał zwykły rower z bocznymi kołami- wsiadł i pojechał. A na tym badziewiu nadal pedałować nie umiał...

Bo w rowerze chodzi o ruch i jak już inwestować kasę, to w ruch. A nie w kolejny "wózek" ;) A jeździk super wyborem jest!!!