Jakby dziecko poniżej 1,5 roku nie czuło, że mu się chce, nie miało kontroli nad zwieraczami, to siku leciałoby z dziecka ciurkiem jak z cieknącego kranu, albo kroplami ciągle i bez końca. A jednak dziecko skupia się, "duma" (przynajmniej Mila), nieruchomieje, a po chwili siusia. A przerwy między poszczególnymi siknięciami wydłużają się.
Poza tym dzieci na dalekim wschodzie i w wielu innych "niezachodnich" i "niepampersowych" częściach globu są tak wysadzane od zawsze.
Kiedyś uważano też, że noworodek nie czuje bólu, nie ma emocji. Nie czuje bo nie umie powiedzieć po naszemu? To samo z sikaniem :)
Dziecko po prostu przestaje "pokazywać" ruchami ciała itd, że chce siusiu, że zbliża się ten moment, bo te sygnały są ignorowane.
Podobnie jak dzieci w dawnych sierocińcach- nie płakały- bo nikt nie reagował na ich wołanie. To przestawały się komunikować w ten sposób.
No tak, ale my tu już mamy spore dzieci. Już "nauczyły się" sikać w pieluszkę, i w tym wieku oduczyły się komunikować chęć wypróżnienia. Niestety. I za rok zaczniemy oduczanie sikania w pieluszkę i naukę komunikowania chęci wypróżnienia
Jest też teoria, której ja się nasłuchałam jak sadzałam Bartka jak tylko nauczył się siedzieć, że to powoduje jakieś skrzywienia psychiki

Że MUSZĘ poczekać do 2 lat, że to za wcześnie. No ja rozumiem, jakbym go zmuszała, krzyczała, czy była zła jak nie zrobi wcale, czy siknie obok. Ale to wszystko to stopniowa nauka świata, zupełnie na luzie. Nie widzę przeszkód by zacząć już, skoro my i dziecko nie mamy nic przeciwko.
Damiana nie wysadzałam przed 20 miesiącem życia wcale i do tej pory bujamy się CODZIENNIE z kupą w majtkach, myciem tyłka, czasami i siku pójdzie, ale to już raczej w 99% woła. Kupa to ZMORA
