Kwiatunio moja Ida chodzi do grupy mieszanej, pięciolatki i sześciolatki. Zwykle to w sześciolatkach jest to pasowanie, ale tutaj i pięciolatki się załapały. Rozdzielanie nie miałoby sensu bo grupa jest nieduża bo to integracyjna więc w ogóle wyjątkowa sytuacja, a dzieciaki mają frajdę.
Lilo wielu się dziwi, niektórzy wręcz patrzą z pogardą jak na element społeczny, jak już duża rodzina to musi być patologia
tacy mnie wkurzają. Ale generalnie dajemy radę, mąż staje zwykle na wysokości zadania i pomaga jak tego sytuacja wymaga. Ale na co dzień sama daję radę. Starszaki pilnują się mnie, i zajmują się sobą już same, tyle ze pod kontrolą. A maluchy to tylko połowa he! he! No i jak każdy mamy lepsze i gorsze dni. Wiadomo jak to bywa. Ale nic nie zastąpi tego rodzinnego gwaru i radości wtedy nawet te złe chwile idą w zapomnienie. O np. przy pisaniu teraz mój rodzynek Adaś mnie napadł, bo chciał sie poprzytulać pocałować i postraszyć mamę
Przy okazji pozbył się fąfli pod nosem
dla mnie to ma swój urok właśnie. A jak jest cieżko to czasami znajdzie się ktoś kto pomoże, a jak nie to mam tu grono fajnych forumowiczek, się wypiszę, wyżalę i zaczynam od nowa