Hejo!
No
Jagódka nie marudź tylko pakuj się i jedź! mąż tak czy siak znajdzie powód do narzekania, a bynajmniej poznasz nasze Glizdunie

i poszalejesz!
Sikorka...ale na prawdę od razu uśmiech na twarzy, jak się Ciebie czyta! super! a zdjęcia masz???
a seksiku nie było...już dawno...i pewnie długo nie będzie...
Glizdunia...

ja bym pewnie się tak samo zachowała...albo gorzej...zaraz bym zaczęła nasluchiwać, czy oddycha..itp...dobrze, że Hania śpi sama i nie podglądam jej przez sen...
u nas pogoda na razie ok, ale chyba będzie padać. Wstaliśmy wcześnie dziś...bo postanowiłam do kościoła pójść...bo już chyba z 3miesiace nie byłam

A tam a propo...to Wy wszystkie takie wierzące? latające do kościoła??? ja wierzę...ale coś ostatnio mi nie po drodze...i właśnie myślę, że czas to zmienić, to może moje problemy znikną...
No więc poszliśmy...panienka wystrojona, matka z ojcem w stresie...no bo dziecko własne się zna...co to nie usiedzi w miejscu pięć sekund , a tu wizja godzinnej mszy...więc my od razu do tyłu, gdzie stoi piękniusi plastikowy domek anioła struża

i pełno dzieci w nim. Pierwssza była Hanutka więc pani na włościach...ale szybko jej mina zrzedła, jak się przyplątały dwie chyba 4-5latki...jedna usiadła w środku i ciągle do Hani krzyczała "idź, idź stąd"! no i nasze dziecko umie jedno słowo więcej...właśnie idź! super nie ma co...Potem jużmi nie było do śmiechu...bo się okazało że dwie kolejne małe kobietki w wieku chyba Hani mają katar i kaszel!

kto ciągnie chore dziecko do kościoła?

i wpuszcza między inne dzieci?

ale obie Hania wypłoszyła i wytłukła po pyskach, więc może nic nie złapie

W międzyczasie odbyłam chyba z 5rundek do ołtarza...do chrzecielnicy...macanie aniołków...z przodu siedziąły dzieci z 2klasy więc Hania nie omieszkała pozaczepiać...jedna miała siniaka na kolanie, to ją Hanka z czułością ucałowała...hehehe, jaja jak berety...na koniec se kupę strzeliła i w spokoju do domu wróciliśmy.
dziś drugi dzień tuczenia...na śniadanie było mleko i rogal z czekoladą...po kościele zjadła prawie cały słoik ryżu z łososiem i warzywami i 100ml mleka...śpi...jak wstanie to jedziemy na obiad do mojej cioci i mam nadzieję ,że zje jeszcze coś...
dobra, J znów siedzi i coś tam z tenisem ćwiczy...już nie mam cierpliwości...on tylko tym żyje...świętość największa...bleeeeeeeeeee.....
a spakować dziecko to znów ja...on umyje zabawki...wielkie mi co...
nonono!
ok, lecę! miłego dnia kochane, zajrzę na dobranoc
