czesc dziewczyny ;)
mialam zajrzec z pracy, ale po pierwsze - dzisiaj mialam dzien lazenia po biurze i plotkowania (co gdzies szlam, to ktos mnie spotykal i zapraszal do siebie do pokoju na pogaduchy

), opowiadanie o dziecku etc., a po drugie - przenioslam sie do innego pokoju, zeby byc "luźniejszą" (chociaz zostalam w tym samym wydziale), jestem teraz w pokoju ze stara kumpela, wiec nie jestem juz taka uwiazana na tylku, no i dopiero mi dzisiaj wstawili ogromne biurko, a nie mam jeszcze kompa, ani telefonu... nie mialam sie wiec jak do Was odezwac z pracy, bo nie chcialam siedziec na glowie tej mojej kolezance, poza tym - nie mialam czasu nawet zasiasc do kompa...
nie wiem kiedy zalatwia mi komputer, poki co - bede pisala z domu...
jakos dalam rade dzisiaj, nawet az tak bardzo nie tesknilam, jak sie spodziewalam, do Pana przyszla mama i razem sobie siedzieli z Zuzia, wzieli ja na spacer, wiec git... Pan mial byc na urlopie do przyszlej srody i mial siedziec z mala, a jak wracalam juz pociagiem do domu, to zadzwonil do mnie, ze jednak idzie do pracy i to juz dzisiaj na 18:00, bo ktos tam poszedl na zwolnienie i nie ma ludzi do pracy...
no wiec, ja jade jutro do pracy na 8:00, wiec zamiast wyjsc z domu tak jak dzisiaj o 5:00, wyjde dopiero o 6:30, a po 6:00 ma przyjechac tesciowka do malej... pan wroci do domku tez pewnie ok 6:30, wiec przekima sie kilka godzin i zastapi tesciowa... no i tak przez 3 dni, a potem znowu nie wiadomo jak z jego praca...
no jakos wszyscy dajemy rade...
generalnie fajnie dzisiaj bylo zobaczyc w pracy znajome twarze i zajac sie praca... fajna odmiana...
doczytalam Was, ale nie mam czasu odpisac, bo Su jakas marudna... wybaczcie...
nocka byla w miare, mala budzila sie ze 2 razy, a potem od 3:15 wstawalam do niej jeszcze ze 3 razy, wiec nie za bardzo sie wyspalam, bo moj budzik zadzwonil juz o 4:00... moze dzisiaj bedzie lepiej... ale od 4:00 spala juz mocno, wiec ja sie moglam spokojnie wyszykowac... obudzila sie potem o 6:30...