Awatar użytkownika
Lolka7
Towarzyska dusza
Towarzyska dusza
Posty: 29
Rejestracja: 29 sty 2009, 19:09

31 sty 2009, 14:01

Pozytywne nastawienie to podstawa!!! :-)

Awatar użytkownika
wiola85
Jestem mózgiem tego forum!
Jestem mózgiem tego forum!
Posty: 1892
Rejestracja: 19 mar 2008, 15:19

01 lut 2009, 17:40

Ciagle sobie obiecywałam, ze jak juz urodze to napisze tutaj jak to u mnie wygladalo.
A wiec tak, termin porodu mialam na 30 pazdziernika, duzo wczesniej zaczeła mi sie skracac szyjka i lekarz przepisał mi fenoterol na podtrzymanie, groził mi wczesniejszy porod, bardzo sie tego bałam, wiec robilam wszystko zeby dotrwac do 36 tygodnia. Tak tez sie stało dotrwałam az do 40 :-) i nic mnie nie ruszało, na swieto zmarłych jeszcze chodziłam, a 3 w poniedziałek poszłam juz po terminie do szpitala.
Pierwszy dzien dawali mi zastrzyki na prowokacje, ale nic na mnie nie działalo. Nastepnego dnia poszłam na porodówke, podłaczyli mi oksytocyne i nadal nic, dzidzia strajkowała i nie chciała wychodzic. Trzeciego dnia na ktg zaczeło małemu spadac tetno wiec lekarz stwierdził, ze musze dzisiaj urodzic, jak nie normalnie to cesarka :ico_zly: Bardzo sie bałam i za nic w swiecie nei chcialam miec robionej cesarki.
Spakowałam rzeczy i przeszłam na trakt porodowy tam podlaczyli mi kroplowke i lekarz nakazał przebic wody płodowe. Jeju jaka bylam wystraszona jak zobaczyłam to cos przypominajacego pensete, tym włąsnie przebili mi wody, nie bolalo ale dziwne uczucie...
Po przebiciu odrazu ruszyły skurcze i to co 3 minuty :ico_olaboga: bol straszny, bo nie powiem bolalo, wiec skakałam na piłce, liczylam czas itd. NA szczescie mialam meza przy sobie i nie wyobrazam sobie jakby go nie było, pomagał mi strasznie i czas szybko z nim leciał.
Rozwarcie powoli robiło sie coraz wieksze, a bol mocniejszy, na 40 minut poszlam pod prysznic, to był ulga i relaks...
CZas leciał, szyjka sie skracała a ja juz błagałam zeby to wszystko sie skonczyło, nie wiedziałam czy mam płakac z bolu czy co robic :ico_olaboga: w myslach błagałąm o cesarke bo chcialam juz zeby mnie nie bolało.
W koncu przyszły bole parte, sama nie wiedziałam czy to sa te, ale jak mnie połozna zapytala czy je mam to ja na to ze nie wiem, ale cisnie mnie tak na kupke :-D wiec powiedziała ze to bole parte, naszczescie nie bolał mnie krzyz tylko brzuch, wiec bole krzyzowe mnie omineły.
No i zaczeło sie, podlaczyli mi tlen i zaczełam przec, raz drugi raz potem trzeci i chyba za czwartym razem malutki wyszedł :-D chociaz myslałąm, ze miedzy tymi skurczami bede miała wiecej czasu na oddech, a ty tylko chwilka na jeden wdech i znowu przec.
Nie krzyczałam podczas parcia tylko tak sobie mruczałam to mi powiedzieli, ze mam nie tracic sił na mruczenie, oczywiscie posłuchałam, bo polozna była najwspanialsza kobietna na swiecie, bardzo mi pomogła, wszystko wyjasniął i wspierała :-)
Gdy dzidzius wyszedł połozyli mi go na brzuszku, ja odrazu w płacz, cala sie trzesłam i nie mogłam uwierzyc ze to juz jest po wszysktim...
Płakalismy razem, potem moj maz poszedł z pielegniarka, tam badali malego wazył 3680 i miał 57 cm dostał 10 pkt :-D
To była najpiekniejsza chwila w moim zyciu, nie wierzyłam ze dam rade urodzic, a i połozna pomagala mi naciskajac na brzuch bo mialam malego strasznie wysoko :-)
Nie powiem, ze zapomnialam jaki to bol, bo tak nie jest i mimo tego cierpienia warto na prawde warto rodzic...
Oczywiscie nastepnego dzieciaczka jak najbardizej chcemy miec :-D
A dodam ze urodziłam 5 lisotopada o 21.15 i rodzilam 6 godzin.

Awatar użytkownika
avanti83
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 7273
Rejestracja: 12 lip 2008, 12:35

01 lut 2009, 18:34

wiola85, milo przeczytac kolejny opis porodu... Wycierpialas sieale widac ze bylo warto masz wspanialego synka

Awatar użytkownika
Lolka7
Towarzyska dusza
Towarzyska dusza
Posty: 29
Rejestracja: 29 sty 2009, 19:09

02 lut 2009, 19:41

viola85 Fajny opis, na końcu aż łezka mi się zakręciła:) Przypomniałam jak to było...
Masz ślicznego synka :ico_brawa_01:

Awatar użytkownika
dana
Forumowy szkolniak!
Forumowy szkolniak!
Posty: 1138
Rejestracja: 07 lip 2008, 20:04

02 lut 2009, 21:15

wiola85, WSPANIALE SIE SPISALAS KOCHANA ,ALE TAK DO MNIE DOTARLO ZE NIE DALAS MI WTEDY ZNAC JAK RODZILAS A JA CZEKALAM BARDZO WTEDY NA WIADOMOSC OD CIEBIE :-D
ALE TAK JAK NAPISALAS DLA CHWILI TEJ GDY MAMY NASZE MALENSTWA PO RAZ PIERWSZY W RAMIONACH WARTO CIERPIEC NAWET BARDZO BO TA CHWILA JEST WYJATKOWA NIEPOWTAZALNA I JEDYNA NA CALE ZYCIE BO PRZECIEZ CZLOWIEK RODZI SIE TYLKO RAZ :ico_oczko: A KAZDY POROD JEST W PEWNYM SENSIE INNY

Małgorzatka
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 7230
Rejestracja: 08 mar 2007, 12:27

03 lut 2009, 00:35

wiola85, :ico_brawa_01:

Awatar użytkownika
wiola85
Jestem mózgiem tego forum!
Jestem mózgiem tego forum!
Posty: 1892
Rejestracja: 19 mar 2008, 15:19

03 lut 2009, 11:48

dana, ja wiem zapomnialam przepraszam :-)
Wszyscy do mnie pisali i pytali czy to juz, a ja nawet nie miałam sił pisac, jedynie jak juz doszłam do siebie to napisalam kilka smsow, ale o tobie na smierc zapomnialm :ico_olaboga:

Dziekuje, wasze opisy tez były piekne :ico_brawa_01:

Awatar użytkownika
milutka204
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 7293
Rejestracja: 25 mar 2008, 16:14

03 lut 2009, 16:50

Nowiec ja mam chwile czasu :)

termin porodu 7 stycznia 2009 :) oczywiscie robiłam wszystko by urodzić wczesniej.... na początku brałam fenetrol bo greozil mi przedwczesny porod... 5 styczniamialam wizyte u lekarza i mialam zbyt wysokie cisnienie i skierowanie do spzitala od tamtej pory juz nie wyszlam sama ze spzitala tak lezalam sobie .... i bylam pelna strachu smutku itd ze siedze w tym szpitalu.... az wkoncu lekarka ulitowala sie i 8 stycznia podali mi oksytocyne.... były skurczyki i cholera krzyzowe poszlam na badanie tam przebila mi wody... no i zaczelo sie wody odchodzily od 11:30 a skurczy brak.... na porodowce spuchla mi reka wielkosci 2 razy taka jak powinna byc...zle wbity wenflon;/

mąz był ze mną dzięki Bogu a miał nie być przy porodzie ale chyba bym wtedy nie dala rady na dodatek byla ze mna moja mama.... i takze przy porodzie o 17 zaczely sie skurcze i to co 2 minuty (1,5) :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_szoking: :ico_szoking: myślałam ze zwariuje ale od 18 dopiero zaczął sie sajgon... bolało wszystko jestem taka szczesciara ze mialam skurcze krzyzowe masakra najgorsze co moze byc uwiercie!!! nie wiedzialam czego sie trzymac co robic..... chodzilam i chodzilam i wychodzilam skurcze dostalam potem antybiotyk bo wody odeszly duzo wczesniej.... polozylam sie na lozko bo juz nie mialam sil chodzic a mąz z mamą masowali mnie kostką lodu po kręgosłupie a ja tylko jęczałaam i płakałam z bólu nie wytrzymałam.... bol brzucha plus kręgosłup nie czułam nóg;/ potwm juz poszlam na porodowke i powiedzialam ze sie z tam tąd nie ruszam... kazali mi skakac na pilce wsadzila mi duza ilośc czopków by rozlużnic macice..... potem pod pryszcznic ...ale pod prysznicem wcale ni bylo ulgi bo lanie ciepla woda sprawialo ze szedl skurcz krzyżowy nie patrzylam na zegarek jęczalam męzowi ze juz nie moge nie daje rady nie mam sily plakalam a on razem chyba ze mną ale nie chcial tego pokazac tylko w glosie usłyszalam jak mu swieczki w oczach staneły.... chyba o 20 zaczely sie skurcze parte.... cos okropne dotknelam ręką czulam główkę..... i juz sie zaczęło kazali przec i przec... a z3-4 skurcze byly ale ostatni najgorszy bo zlaapal mnie skurcz w miednicy i nie moglam przec .. a mała owinieta 2 razy pępowina mała co sie nie udusila.... ale dalam jakoś rade i o 20:25 8 stycznia 2009 roku Klausia była juz z nami :) Dumny tata sam przeciął pępowinę :) i całą noc nie spał :D No to tyle


Poród bolesny ale dosc krótki w sumie rodzilam 3 godziny i 25 min ale mam wpisane ze 4 godziny.... ale szczerze nie chcialabym przezyc tego drugi raz...

goslawka
Rozkręcająca się gaduła
Rozkręcająca się gaduła
Posty: 12
Rejestracja: 21 sty 2009, 10:32

07 lut 2009, 16:13

Moja przygoda z porodem zaczeła sie od czwartku 13.07, kiedy to stawiłam sie rano w szpitalu na Izbie przyjeć ... ułożenie pośladkowe Niuni było wskazaniem do cc, miałam tylko czekac na rozpoczecie akcji porodowej .....
Na IP zostałam ogolnie zbadana cisnienie, waga i dostałAm polecenie udania sie na OCP.
Tam dostałam łózeczko, pobrali mi krew na badania, wysłali na USG, potem jak już wróciłam to czekał na mnie lekarz ... poniewaz nadal byłam na czczo kazał zrobic badania do operacji, zbadał mnie ginekologicznie - zero jakichkolwiek objawów porodu ...
i tak sobie zostałam w tym szpitalu ...
zostałam poinformowana ze na nastepny dzien planują u mnie test z oxytocyny ...
a wieczorem postanowiłam pochodzic po korytarzu w celu poszukiwania zaginionych skurczy bądź objawów zblizającego sie porodu ....
W piatek rano miałam iść na porodówke w celu wykonania testu z oxytoksyny, miałam być na czczo ...
Ok. godziny 11 mnie na porodówke zaproszono, położono na łózku i podpieto do KTG.
W pewnym momencie położna mnie sie pyta czy czuje skurcze ... no czułam jakies ale takie słabiutkie, okazało sie ze mam skurcze co 6 minut, zawołały lekarza
zbadał mnie i powiedział ze mam już 2 cm rozwarcia ...
Ja w szoku ...
Postanowili odpiąc mnie od KTG, wróciłam na OCP po recznik, wode, zadzwoniłam do Osobistego, powiedziałam mu co i jak i wróciłam
na porodówke ...
Położna zrobiła mi lewatywe i spowrotem wpakowali mnie do łóżka podpieli do KTG a tu ... wszystko ucichło ...
Podłączyli mi oxytoksyne, były skurcze co 4-5 minut, nawet już bardzo bolesne,
ale po odłączeniu oxytoksyny wszystko znów ustawało ... rozwarcie nadal na 2 cm wiec ok. godziny 19 podjeto decyzje, ze wracam na OCP ...
w Piątek na porodówce spedziłam prawie 8 godzin ...
to było straszne, na dodatek z tego wszytskiego nie zabrałam telefonu ze sobą, nie mogłam sie skontaktować z Osobistym,
który dzielnie przez te wszystkie godziny czekał na wiesci ...
Strasznie go podziwiam .... i jeszcze mocniej za to wszystko KOCHAM
Wracając na OCP bardzo mi sie płakać chciało, wmówiłam sobie, że beznadziejna Matka ze mnie, skoro nie potrafie urodzić ...
Pocieszał mnie Osobisty, kochany mój ... mimo, że nie był ze mną na porodówce czułam że jest ze mną myslami i to podtrzymywało mnie na duchu ...
Wieczorem podłączono mnie jeszcze raz do KTG, które wykazało małe skurcze ale zbyt małe by cokolwiek z nimi zrobić ...
i położyłam sie spać ...
po tak meczącym dniu usnĂŞłam około 21 i nawet spałam całą noc ...
W sobote i niedziele nic szczegolnego sie nie działo, byłam zła, że leże w tym szpitalu przez weekend, na dodatek po piątku schodził ze mnie czop zabarwiony krwią - czyli ten prawidłowy - wczesniej pewnie to była tylko wieksza ilośc sluzu ...
oczywiscie czułam bole, które czasami nie dawały mi chodzić ale co najsmieszniejsze na ktg wcale zadnych skurczy nie było widac ....
jak tylko mnie odpieli od maszyny od razu skurcze sie pojawiały i chodziłam po ścianach ....
w sobote niespodzianke najwieksza zrobioła mi moja Mamusia, która przyjechała az ze sląska by mnie troszke pocieszyc po piątku ....
chodzilysmy sobie dookola szpitala na spacerki, opowiadałysmy głupoty a ja miałam już coraz czestsze i mocniejsze, krzyzowe bole ....
jakoś przespałam noc z soboty na niedziele, juz troszke podbudowana obecnością mamy i naładowana energią na poród ....
w niedziele zauwazyłam ze schodzi ze mnie taki zielonkawy śluz .... zgłosiłam to poloznym ale te twierdziły ze to tak musi być ....
o 11 był obchód, na którym powiedziano mi ze jutro czyli w poniedziałek bedzie indukcja i bez wzgledu na wszytsko bedziemy kończyc ciąże cieciem ... wiec miałam byc na czczo i przygotowana na lewatywe ...
strasznie sie ucieszyłam bo juz wiedziałam ze na nastepny dzien nie wazne o której godzinie przytule swoją Majusie
mama pojechała do domku popoludniem a ja znowu miałam bole ... ale co z tego ze mnie bolało kiedy na ktg tego nie było widac ... sporadyczny jeden mały skurczyk ...
najgorsza była noc ... byłam bardzio zdenerwowana, w sumie bałam sie ze to wszystko skończy sie tak jak w piątek ... ze narobią mi nadzieji na poród a potem okaze sie ze wróce znów na OCP ...
w nocy miałam nieregularne skurcze, srednio co 15 - 20 minut, polozna kazała sie zgłosić jak bedą co 7-10 minut bo nie ma u mnie na co czekac .....
tak jak pisałam noc koszmarna - mało spałam, bolało mnie bardzo kreciłam sie na łózku, cud ze nie pobudziłam dziewczyn które lezały ze mna na sali...
siku chodziłam prawie co pol godziny i nadal widziałam ze schodzi ze mnie ten zielonkawy sluz .... jak sie później okazało miałam zielone wody ....
o 6 byla pobudka - ja już oczywiscie nie spałam, dostałam histerii ze ja napewno nie urodze, ze wróce, dzwoniła moja Mama pocieszała mnie ze wszystko bedzie dobrze i nie pozwolą mi juz dłuzej chodzić w ciązy ...
w miedzy czasie dostałam biegunki ...
o 9:15 zabrano mnie na porodówke w celu wykonania indukcji ....
polozna kazała wejsc na łóżko - zbadała mnie i mówi, ze ona zadnej lewatywy i zadnej indukcji u mnie robić nie bedzie - no to ładnie sobie pomyslałam, pewnie z tych moich 2 cm rozwarcia nic nie zostało i poleże w tym choilernym szpitalu pewnie jeszcze ze dwa tygodnie ...
zaraz przyszedł lekarz, ponownie mnie zbadał i mówi ... Pani Małgosiu, pani ma 5 cm rozwarcia - szykujemy panią do operacji .... JA W TOTALNYM SZOKU pytam czy moge do meza zadzwonić, wiec dzwonie mówie Kotuś przyjedz do szpitala, tylko powoli nie śpiesz sie ... ja za pol godziny jestem operowana ....
Położna mnie przygotowała do operacj ... ogoliła, podłączyła cewnik,welfrom, podłączyła kroplówke i czekałam sobie spokojnie na 9:45 bo wtedy miało sie wszystko zacząć ...
W miedzy czasie zadzwoniłam do Mamy ze to już, minuty wlokły sie nie ublagalnie, przyszła pani anestezjolog, podpisałam jakąs zgode
Podała mi jakies świńswto do wypicia ....
Wybiła moja godzina ... przeniesli mnie na inne łóżko i wiozą na sale ....
W drodze na sale operacyjną, modliłam sie, prosiłam moją ś.p. Tesciową o opieke nade mną ... odmówiłam Ojcze Nasz, Zdrowaśke...
zaczełąm sie strasznie bać ... trzesłam sie jak osika ... a to dopiero początek ...
Dostałam znieczulenie w krĂŞgosłup ... nawet nie wiem kiedy pani anestezjolog to zrobiła, kiedy sie wkuła i wogole ... powiedziała tylko : Już po sprawie a ja w tym momencie poczułam już ze mam nogi z waty i musieli mnie układać na łóżku
Cały zabieg pamietam doskonale, zresztą operowali mnie fajni lekarze, którzy sobie zartowali i ucinali pogawedki ze mną ... kiedy w końcu wyjeli Niunie i mi ją pokazali ... cały świat przestał istnieć dla mnie ... zostałam Mamą ... i całe moje życie od tamtej pory diametralnie siĂŞ zmieniło ... Oczywiście upłakałam sie jak bóbr ...
Jeszcze podczas operacji zaczeło mną telepotac a po całej sprawie trzesłam sie chyba ze dwie godziny ....
Jak tylko mnie juz zszyli i przewiezli na sale pocesarkową przyszedł do mnie Osobisty .... pocałował, przytulił sie do mnie i powiedział ze mamy śliczną córcie, i że mnie kocha i dziekuje za ten mały CUD ... płakał ...
To niesamowite uczucie zostać Rodzicem, być odpowiedzialnym za tego malutkiego Człowieczka ....


Potwornie sie bałam bólu i porodu - a chodziłam z 5 cm rozwarciem - nie powiem że nie bolało, bo chodziłąm po ścianach ... ale wytrzymałam, i gdyby nie pośladkowe ułożenie Majci, pewnie bym urodziłą naturalnie ...

Awatar użytkownika
aniafs
Mistrzu dwa tysiace!
Mistrzu dwa tysiace!
Posty: 2783
Rejestracja: 27 cze 2008, 23:30

16 lut 2009, 16:22

goslawka pisze:zostałam Mamą ... i całe moje życie od tamtej pory diametralnie siĂŞ zmieniło ... Oczywiście upłakałam sie jak bóbr ...

:ico_placzek: :ico_placzek: wzruszający opis Goslawka

Wróć do „Ciąża, czyli nasze 9 miesięcy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość