
No a u mnie nocka spędzona na skurczach przepowiadających. Najpierw do 1 były co 10 minut baaardzo słabe w dole brzucha. Potem mocniejsze ale co 15 min (od 5-7 rano)

A teraz cisza. No, może poza tym, że przy pierwszej wizycie w WC odszedł mi czop śluzowy, ale taki dość ciemny był... brązowawy

A teraz krzyż boli, ale poza tym OK.
No i mąż idzie do pracy na 12 i do 20 pracuje. Na drugiej zmianie jest dzisiaj sam (urlopy!!!), jak żaden kolega nie będzie mógł w razie W podjechać do pracy jeszcze po południu (jak ja M zawołam) to nie wiem... sama chyba będę musiała jechać na porodówę... Tzn, zawsze znajdę kogoś kto mnie zawiezie, ale mąż miał ze mną być na sali!!
i jestem jakaś taka... zupełnie emocjonalnie wypluta.
Zobaczę malutką już za tak niewiele, a jakoś nie umiem się cieszyć, nie czuję tej ekscytacji. Straszne to dla mnie. Czuję się z tym okropnie!! CO JEST ZE MNĄ?????
Cały czas egoistycznie myślę o sobie (że ja nie chcę być w szpitalu, że nacięcie, że cośtam) a zapominam, że malutka będzie miała o wiele większy skok w życiu, ciasny kanał, ścisk i stres, potem zimno, hałas... ehhh... szkoda czasu na doła...
Idę coś porobić, tylko co?