Hej kobietki. A ja już wstałam bo mąż do pracy na 6 i spać nie mogę, bo mnie wczoraj tak ciśnienie skoczyło i ciągle o tym myślę i zapomnieć nie mogę

. A mianowicie chwili spokoju było, ale teraz to znowu problem z męża rodziną, boshe, dlaczego oni są tacy podli?

Wczoraj kazali nam dać odpowiedź czy idziemy na wesele do brata mojego męża czy nie... a weź i daj odpowiedź jak nie wiemy kiedy się nam poród zacznie i czy później będę w stanie iść. Wiemy tylko tyle, że na pewno synek urodzi nam się najpóźniej tydzień przed ich weselem, ale co to jest tydzień, dla początkującej matki. Gdyby to ode mnie zależało, to urodziłabym już i wtedy poszła na to durne wesele, ale przecież nie wykurzę młodego siłą z brzucha

. I oooo teraz jestem najgorsza bo przeze mnie nie pójdziemy na to durne wesele. Mąż mówi, żeby się nie przejmować, ale weź i się nie przejmuj jak mi ciśnienie podnoszą ciągle i mówią, że psuję relacje w rodzinie
Wczoraj jeszcze dostałam smsa od nich: "że może mi hormony szaleją, ale to mi nie zezwala na psucie relacji między braćmi". No ale co ja takiego robię? Przecież my mieliśmy termin porodu ustalony już w listopadzie, a oni termin wesela ustawili sobie w czerwcu tego roku... ale to ja jestem winna tak

.
Mąż jest kochany, cały czas mnie pociesza, przytula i mówi, żebym ich olała i się nie przejmowała, ale to strasznie boli jak cała taka duża rodzina krzywo na mnie patrzy i strach się odezwać albo pokazać im na oczy bo zaraz robią problemy
Przepraszam, ale musiałam się wam wyżalić, bo tak naprawdę to oprócz mamy i męża nie mam komu
Ciekawe
beti, może rzeczywiście już zaczniesz rodzić... hmmm ale ci fajnie
No i ciekawe jak tam
Agus
A my z
zirafką nic, prawda? Mi żaden czop nie odchodzi, żadna woda się nie sączy ... ehh jak to kiedyś
zirafko napisałaś, twarde sztuka z Ciebie, to i ze mnie chyba też, bo nawet nadmierny wysiłek, bieganie i skakanie nie pomaga młodemu wychodzić hehe
