hej kobitki
dla Was.
wpadłam się pochwalic, ze u mnie wreszcie przygotowania do świat w toku
wczoraj w nocy posprzatalam część mieszkania, a dzisiaj w nocy byłam na zakupach i już pawie wszystko kupione. Zostało kilka drobiazgów i prezent dla męża
na który wciąż nie mam pomysłu
a muszę dzisiaj koniecznie kupić na spacerze, bo chyba jutro mój mązbędzie miał urlop
nawet choinkę już mam
mama mi wczoraj kupiła
wścieklam sie na nią jak nie wiem co bo w sprawie choinek jestem niezwykle wybredna, a ta co ona kupiła nawet zapakowana wygląda na rzadką
nie wiem jeszcze jak wygląda rozlozona, bo nie ma komu jej obsadzić
ale przynajmniej już jest. Nawet nowy stjak wczoraj kupiiłam, żeliwny. W zeszlym roku mieliśmy plastikowy i choinka wywaliła sie na Kubę
a jeszcze na szybko (bo już mały skwierczy) opowiiem Wam historię... wczoraj poleciałąm do zusu, a mój ttata poszedł z chłopakami an spacer. Byłam pewna, ze wychodząc Kuba mówił do mojego tatay, ze on na spacer bieze słonika. Tata się potem upierał, że na pewno nie wziął, ze go zostawili jeszcze w mieszkaniu. A to ukochany słonik Kubusia bez którego nie może zasnąć, no i w ogóle pocieszycie. Przed drzemką przeszukałam całe mieszkanie - słonika nie ma. Kuba z płaczem, niepocieszony jjakoś usnął, a ja dalej za szukanie. Szukałam od 13 do 20, zajrzałam po 10 razy dosłownie wszędzie, nawet do lodówki. Wydusiłam z taty trasę spaceru mimo, ze sie upieral, ze słonika nie brał i o 20 wysłałam mężą na poszukiwania... wrócił z niczym niestety. Już był w domu jak mój brat zadzwonił, no i mu się żalę, ze jego chrześniak płacze, bo slonika zgubił, a on, że jego dziewczyna znalazła w drugim końcu osiedla słonika i chciał go wziąć, bo taki milusi, ale on jjej powiedział, zeby zostawiła, bo jakieś dzieko będzie płakać i powiesił na płotu. więc mój mąż ruszył z powrotem pod ten wskazany plotek (mimo, ze dziadek tam nie był) niestety slonika już nie było ale pod płotem wielka zaspa, więc A. się rzucił w tą zaspę i znalazł!!!!!! słonik od razu do prania poszedł, bo chyba psy go zdążyły obsikać, ale już nad ranem był tulony
cośmy przezyyli... jakie nerwy... dosłownie jakby członek rodziny zaginął