Dziewczynki jesteście kochane, naprawdę. Jak nikt umiecie dodać otuchy
Dziękuję!
A więc myślałam, że już się poddam, popłakałam sobie troszkę, przeszłam "mały" kryzys, bo nie mogłam się pogodzić z myślami, że nie będę już karmiła swojej córeczki piersią- to dla mnie tak bardzo ważne, że byłam skłonna do największych poświęceń. Dziewczyny, było ciężko ...naprawdę
Moja Martusia nie piła cyca 3 dni wcale w dzień
jadła tylko inne dania a pierś jedynie 2 razy w nocy tak jak zawsze. Jak tylko ją przystawiałam tak się wyginała, płakała, że nie dało się jej w żaden sposób przystawić..a jak już przyssała się to mnie gryzła i tyle. No więc ja strasznie się zestresowałam (co pewnie jeszcze bardziej tylko pogarszało sytuację), nerw mi wyskoczył i myśli o straceniu pokarmu naszły. Zaczęłam popłakiwać
jak małe dziecko, ale się zaparłam, że jeśli nie chce cycać z piersi to jej będę odciągać ( też temu, bo mnie strasznie bolały piersi, miałam nabrzmiałe, ciepłe, zaczęły się takie gulki pod pachami robić) i podważ w formie kaszki. I tak przez 3 dni, całe dłuuugie 3 dni. Mama mówiła- zostaw, pewnie już nie chce. A ja w zaparte. W między czasie jeszcze próbowałam przystawić i było tak samo- choć wczoraj już nie gryzła jak zassała, tylko popiła troszkę i znów się odginała. Ale wstąpiła we mnie nadzieja. A dzisiaj, już nie gryzła, piła rano ładnie z obydwóch piersi, potem dałam jej normalne posiłki, potem znów na wieczór cyca i tez ślicznie ssała. Nie wiem tylko czy to nie temu, że jest dziś chora i ma temperaturę i pić jej się chce, czy już kryzys mija.
Mam nadzieje, że tak, bo utrata tej bliskości z moją mała, to było by cos strasznego- ale musiała bym to przeżyć jakoś