plum Laseczki i Maluszki
ja nie wiem, na jak długo, bo niestety Prezio nie pozwala na zbyt długie przerwy w noszeniu
ma chłopak ciężkie popołudnia.. przedpołudnia pewnie też by miał, ale spędzamy je poza domem...
wczoraj wybyłam z chaty zaraz po 10tej, a że chłop w domu to nie zdążyłam nawet kompa odpalić.... a popołudniu Alek dał mi tak popalić, że właściwie nie pamiętam jak ten czas minął, wiem, że poszłam go kąpać przed 19
oczywiście w tym wyciu i marudzeniu ma chwile, kiedy leży i jest boski, gada, śmieje się, próbuje pokrzykiwać radosnie...
padłam przed 22, nawet w ciuchach, bo nie zdążyłam się przebrać w piżamę

dobrze, że nie czekałam na chłopa bo wrócił przed północą...no comments
a dziś rano zebraliśmy się i pojechaliśmy do konsulatu w Edynburgu, żeby Alkowi paszport tymczasowy roczny wyrobić... heh.. szkoda gadać, co tam się działo, powiem w skrócie: polski urząd dziś odwiedziłam... i jak wyszliśmy to powiedziałam Krzyśkowi, żer jak mi jeszcze raz wspomni powrót do Polski, to mu przypomnę te "wspaniałe" chwile w konsulacie..
jak wróciliśmy to zjadł Aluś i wyszłam, bo zaczynał wyć... przeszłam pól miasta i akurat był czas na kolejną sesję rehabilitacyjną na te moje nadgarstki... poszlam z dzieckiem, bo co mialam zrobić... mówię do pani,że mam problem, że nie miałam z kim dziecka zostawić itd, no i przepraszam ją za zamieszanie...nooo, ale pani tutejsza, więc mi rzuca tekstem: "Kochanie, twoje dziecko to nie problem, to cud" i z uśmiechem na ustach szeroko otwiera drzwi...

noo
no i potem poszłam od razu pod szkołę, bo była 15... wróciliśmy z młodymi do domu i Aluś tylko go rozebrałam to zaczął wyć... strzela mnie już i kończy mi się zajebiście cierpliwość, bo już mi ręce mdleją, a on dalej wyje.... próbuje zasnąć, oczywiście na rączkach, ale marudzi, i popłakuje, bo go boli...ma te zasrane dziąsła posmarowane, nonono to daje, takie mam wrażenie... teraz dałam mu syropu, bo wysiadam...a tyle, co przysięgałam pani na sesji, że nie będę obciążała nadgarstków, bo poprawy nie ma...no ale co mam zrobić?? zostawić wyjące dziecko w łóżeczku? abo w leżaczku? on wtedy spazm prawie dostaje...
potem kąpanko i znów mnie bedzie bardziej bolało, także pewnie też siły nie będę miała, żeby pisać.... także przepraszam za nieobecność - nie wiem, kiedy znajdęwięcej siły/czasu/mniej bólu, żeby siąść i popisać... a chłop mnie dobił, bo miał mieć 2 tyg drugą zmianę, a będzie miał 4 tyg najmniej... i to mnie chyba centralnie dobiło... bo co on mi rano pomoże... potrzyma chwilkę dziecko? aaa, żeby nie było: w święta on też pracuje... także żyć mi się ciut odechciało... oczywiście głupie myśli zaraz tonami, więc jakby też nie jest mi za wesoło... poczułam się znów, jak samotna matka - tym razem z dwójką dzieci...
noo, to pożaliłam się... idę odłożyć małego, bo usnął (chyba od tego stukania w klawiaturę) i pomyję gary...
buziaczki dla Was
