JESTEM!!!
Dziewuszki, tragedia z tym cholernym cukrem...
Górna norma na czczo 5,9mmol/l, a Karolcia ma 7,4 mmol/l... Po dwóch godzinach od podania glukozy 12,8mmol/l... Kiedy mi to tak skoczyło, diabli raczą wiedzieć... I po jaką cholerę i niby dlaczego...? Dotąd wszystko poza ciśnieniem i hemoglobiną było ok! Tylko dziwna sprawa... Nie mam żadnych objawów cukrzycy ciążowej... Śpię w nocy mało, w dzień i to nie codziennie pośpię trochę dla zregenerowania... Jak każda w tym stanie, która może sobie na taki odpoczynek pozwolić... Zmęczona jestem minimalnie, no chyba, że z czymś przeholuję... Pić mi się chce też normalnie... Zawsze dużo piłam, teraz w tych samych ilościach... Zrobili mi KTG, żeby ocenić ospałość
małego... Jaka ospałość? Mały przez godzinę dał taki popis, że mój gin patrząc na wynik, zgłupiał całkiem... Wyniki krwi swoje, moje i małego samopoczucie swoje... Ciężki przypadek - jak to określił... Dostałam skierowanie do por.diabetologicznej, no bo jakoś to kontrolować trzeba... Ale powiedział, że z lekami, jakie mi przepiszą, mam dzwonić do niego, bo pewnie zmniejszy dawkę do minimum, żebym nie przesadziła i cholernej słodyczy w sobie w efekcie za mało nie miała... Żyć nie umierać, no nie...? Najbardziej wyuczony by zgłupiał...
Na KtG nie wykazało też u mnie przez tę godzinę ani jednego, bodaj najmniejszego skurczu, co też gin uznał za anomalię w tym wieku ciąży
No i potwierdził swoje ostatnie słowa, że o wcześniejszym porodzie nie mam co myśleć...
Zastęp położnych mnie, a w zasadzie moje kulotko przyszło oglądać, bo mały przy KTG hałas straszny swoimi ruchami robił
Zdumione były, jak się dowiedziały o cukrze, a już w popłoch wpadały, jak wielkie brzucho powiedziało, że termin dopiero na Gwiazdkę...
W poniedziałek planowana wizyta u gina, więc dowiem się, czy młodzieniec dalej tak strasznie rośnie, jak na to brzucho wskazuje...
A teraz spadam do juterka, kochane... Mam w tyłku wymerdane na maxa...
Trzymajcie się cieplutko... Miłego wieczorku