a ja się chcialam pożalić, ze "wypadek" dzisiaj mielismy
nic się nikomu nie stalo ale normalnie cieplo w majtkach mielismy wszycy.
Bylismy na spacerze na mieście - 2 wózki i nas dwoje i szliśmy sobie deptakiem gdzie normalnie nie jeżdżą samochody. Kuba ściągnął rękawiczkę, więc się zatrzymalismy, nachyliłam się nad nim żeby mu poprawić, maz coś do kuby mowił, a tuz obok stał Michaś w gondoli i nagle rwetes jakies zule się drą... ja podnoszę głowę a na nas tyłem samochod wjeżdża
Michas pierwszy jego na drodze. Rzuciłam się na wózek ale to stara gondola na dużych pompowanych kołach, bez możliwości skrętu - 14 kg. Próbowałam z nim uciekać, mąż spacerówką...nie dawaliśmy rady to mąż pchnął spacerówkę i rzucił się na samochód jak zaczął walić to sie facet wreszcie zatrzymal. Dobrze, ze wolno jechał to nas tylko zepchnął w zaspę. Aż zadziwiające, ze w kilka sekund moze się tyle wydarzyć i czlowiek moze to zarejestrować nawet teraz jak o tym piszę to mi się ręce trzęsą.
ja nie wiem jakim cudem ten człwioek nas nie widział chociaż twierdził, ze patrzył w lusterko. Oczywiście tutaj niby mu przykro ale drań chodzi i samochód ogląda czy nic mu sie nie stało. Oczywiście juz poty jak mój maz na niego napadł dobrze dla niego, ze drzwi miał zamknięte bo jak A. się rzucił na te drzwi to chyba gotów był go przez uchylone okno wyciagnąć, a zanim facet zdecydował się wysiąść to ochłonął nieco ale i tam mu powiedzial zeby już jechal, bo mu za moment krzywde zrobi. Nawet żule na dziada napadly