Hej dziewczyny, my już z Adasiem w domku:) Młody zdrowiutki, więc nas wypuścili, tylko straszny z niego żarłoczek i na początku mieliśmy problem bo miałam za mało pokarmu ale dzielnie się karmiliśmy i teraz jest już dobrze:) Cieszę się ogromnie, że już Sylwester w domku, co prawda jestem umęczona okropnie bo w szpitalu specjalnie nie było jak się przespać, ale teraz dzieciaczki już śpią i mam chwilkę dla siebie:)
Rybka- wielkie gratulacje

, ale duża ta twoja córcia
A tu krótki opis mojego porodu, jak pisałam 28 wieczorem zaczęły mi się skurcze co 10-12 minut i tak ciągnęły się przez pół nocy, nawet nie specjalnie bolesne, potem odszedł mi czop już taki z krwią i tyle, skurcze były coraz mocniejsze ale cały czas 10 min ostępu więc stwierdziłam, że nie ma się co spieszyć do szpitala, ale tak o 3.30 mówię do męża, że może jedźmy już bo coś to dziwne jest że boli co raz bardziej ale nie są mniejsze odstępy, no więc zaczęliśmy się zbierać, jak przyjechaliśmy na izbę to była 4 rano, położna mnie zbadała i się okazało, że ma już ponad 8cm, chlusnęły wody

zalałam całą izbę i zaczęły mi się parte, tak że ledwo zdążyli mnie przewieźć na porodówkę, a pół godziny później urodził się adaś, dokumenty podpisywałam już po porodzie bo wcześniej nie było czasu. Miałam super położna bo mimo, że Adaś ważył 4300g, to tak nim manewrowała, że mnie nie nacięła i miałam tylko lekkie otarcie i jeden mały szew. Adaś okręcił się pępowiną i Bogu dzięki że nic się nie stało poważnego

bo gdybym rodziła długo to by się mógł przydusić. Więc w sumie wyszło na to, że maż był ze mną cały czas, a rano zdążył

wrócić do Tosi jak się obudziła. Dzisiaj była taka przejęta, jak przyjechała po braciszka do szpitala, potem tylko zaglądała do łóżeczka i go głaskała, patrzyła, czy nie płacze, czy mu ciepło, a jak zaczynał płakać to szybo przybiegała mamo polulaj adasia, albo mamo on jest głodny daj mu cyca

Tak, że zero zazdrości, zobaczymy co będzie dalej.