Strona 329 z 409

: 14 gru 2007, 15:02
autor: monia26
No jestem :-)
Pieczarkowa już sie gotuje i mam spokój.Dziewczyny tak mi się nie chce sprzatać,że szok :ico_olaboga: ,a tu jeszcze tydzień do swiąt :ico_szoking:
Mam nadzieję,że moje dziecię nie zechce wyjść na śiwat we wigilję :ico_szoking:
Ma do wyboru albo teraz ,albo po świetach :ico_sorki:
A jak tam u was przygotowania do świąt,ja coś nie czuję jeszcze ,że to tak blisko :ico_noniewiem: Żyję w takiej niepweności,bo nie wiem co bedzie :ico_puknij:

mz74 pisze:No ja tez jestem za tym, zeby jednak trzymac sie kolejki...... przeciez Justyna jest za mna gdzie Ona sie tak spieszy


Ja swego czasu byłam pierwsza na liście hehe,a tu prosze dziewczynom sie śpieszy :ico_zly: :ico_oczko:

: 14 gru 2007, 15:08
autor: mz74
monia26 pisze:A jak tam u was przygotowania do świąt,ja coś nie czuję jeszcze ,że to tak blisko :ico_noniewiem: Żyję w takiej niepweności,bo nie wiem co bedzie :ico_puknij:


ja tez jakos jeszcze nie czuje tej atmosfery, tez przez ta niepewnosc, a jeszcze oprocz tego, ze raczej zostaniemy w Krakowie i to juz nie beda takie fajne swieta jak u moich rodzicow :ico_noniewiem:

: 14 gru 2007, 15:10
autor: madziarka81
monia26 pisze:Dziewczyny tak mi się nie chce sprzatać,że szok ,a tu jeszcze tydzień do swiąt
ja mam dokładnie to samo, zreszta ile bym nie sprzątała to i tak jest bałagan :ico_oczko: Przygotowan większych nie mam bo i tak idziemy na wigilie do moich a potem do Macka rodziców.

Patryk coś śpiący jest moze zasnie to ja tez sie zdrzemnę. A tak wczoraj zasnął na rękach u tatusia :-D
Obrazek

: 14 gru 2007, 15:14
autor: mz74
Madziu,

Ale fajne zdjecie ..... :ico_brawa_01:

: 14 gru 2007, 15:20
autor: monia26
mz74 pisze:a jeszcze oprocz tego, ze raczej zostaniemy w Krakowie i to juz nie beda takie fajne swieta jak u moich rodzicow

Ja niestety też spędzam wigilję u teściów,a wolałabym z moimi rodzicami :ico_placzek: Jakoś przeżyje,tylko żal mi potraw,bo moja mam robi taka prawdziwą wigilję,a u teściowej wszystko na zimno ,zamiast barszczu z suszu to kompot truskawkowy i same śledzie :ico_olaboga:
U mojej mamy to zaszwe sa domowe pierożki,prawdziwy barszcz grzybowy i wiele innych ciekawostek :ico_oczko: Upssssss wybredne ze mnie babsko :ico_wstydzioch:

[ Dodano: 2007-12-14, 14:20 ]
mz74 pisze:Ale fajne zdjecie .....

Mały jest boski,śpi jak aniołek :-)

: 14 gru 2007, 15:26
autor: mz74
monia26 pisze:Ja niestety też spędzam wigilję u teściów,a wolałabym z moimi rodzicami :ico_placzek: Jakoś przeżyje,tylko żal mi potraw,bo moja mam robi taka prawdziwą wigilję,a u teściowej wszystko na zimno ,zamiast barszczu z suszu to kompot truskawkowy i same śledzie :ico_olaboga:
U mojej mamy to zaszwe sa domowe pierożki,prawdziwy barszcz grzybowy i wiele innych ciekawostek :ico_oczko: Upssssss wybredne ze mnie babsko :ico_wstydzioch:


No wlasnie u mojej mamy jest tak samo..... wszystko robi sama, zadnej wedliny ze sklepu,.... no i pierozki z grzybami......... pychota i wiele innych pysznosci!!! I jest taka fajna atmosfera. Raz bylam tez u mojej Tesciowej to az tak bardzo mi sie nie podobalo.... moja tesciowa jest leniwa i jej sie nie chce nic samej robic na swieta....
Ja sobie cos tam zrobie pysznego, bo potrafie, tylko nie wiem czy mi sie bedzie chcialo dla 2 osoby...)

: 14 gru 2007, 15:32
autor: monia26
mz74 pisze:Ja sobie cos tam zrobie pysznego, bo potrafie, tylko nie wiem czy mi sie bedzie chcialo dla 2 osoby...)

Gosiu ja tez zawsze coś tam robiłam dla mnie i mężaw domku,ale teraz nie mam siły żeby stac długo przy kuchni,a ja tak sobie lubie w świeta posiedziec tylko przy choince i najeśc do syta :ico_oczko: No i boję sie tez dużo gotować,bo jak wrazie urodze to kto to zje,jedyny plusik to taki,ze moi rodzice mieszkaja pod nami i zawsze moge coś tam u mamy skubnąć,ale nie ma to jak przyrzadzanie światecznych potraw samemu do późnych godzin nocnych no nie?


Pamietam jak byłam mała to zawsze siedziałyśmy z mama do nocy i pichciłyśmy,...ach brakuje tych czasów... :ico_placzek:

: 14 gru 2007, 15:42
autor: Renia0601
no wkońcu przeczytałam wszystko, macie rację że nie mam troszkę czsu ale właśnie Arturek usnął, już dwie godziny śpi więc pewnie zaraz wstanie ale zacznę skrobać.

Tak więc z objawów przedporodowych to chyba wam pisałam że tak z trzy dni przed porodem mój pęcherz działał filtrująco, to znaczy że co wypiłam to odrazu da łazienki wysiusiać :-) a pozatym nic, żadnych bóli, choć wsłuchiwałam sie z siebie uważnie.

I wkońcu w niedzielę o godzinie 2 w nocy wstaję sobie kulturalnie jak zawsze na nocne siku a tu nagle mokro mi, poleciały mi wody zaraz jak wstałam z łóżka (ale żadnych bóli), budzę męża że to chyba już i jak gdyby nigdy nic idę się wysikać, wód mało to myślę że czasu jeszcze dużo :ico_haha_01: sikam sobie kulturalnie a ten wpada do łazienki już ubrany, zwarty i gotowy do jazdy do szpitala, musiałam biedaka uspokajać że może to fałszywy alarm ale jak wstałam z kibelka w celu położenia się dalej spać to popłynęło już tak że żadnych wątpliwości nie miałam (ale dalej zero bóli) to dawaj ręcznik pod pupę i leżenie na łóżku 15 minut, według wskazań lekarza. W tym czasie Marcin dzwoni do mojego lekarza, przedstawia się i mówi że żona rodzi a ten żeby spokojnie jechać do szpitala on ma akurat dyżur (miałam farta) :ico_haha_02: tak więc chyba za 15 trzecia wyjechaliśmy z domu bo się ubrać musiałam (ale dalej nic bóli) już w samochodzie po drodze koło trzeciej się zaczęły i to odrazu co 5 minut, ale takie słabiutkie więc luzik. Marcin brawurowo jechał 120km/h, dobrze że była noc i pustki na drodze :-D dojechaliśmy do szpitala, na izbę, tam lewatywka, przyjęcie (babka wcale się nie spieszyła ale bóle nie były bardzo bolesne więc jej to wybaczyłam) jeszcze przy badaniu wody na nią bryznęły :ico_haha_02: i skomentowała to 'ale mi się trafiło' (i dobrze jej tak, niemilucha jedna) Później mnie zaprowadzała na porodówkę (jazda windą) i powiedziała że to teraz nie pora wizyt i mąż nie mógł ze mną wejść :ico_zly: ale ten jakoś zrobił że wszedł razem z moim lekarzem (niewiem do tej pory jak to zrobił) :ico_haha_01: Siedział ze mną juz na porodówce (rozwarcie doszło do 5cm a bóle mało bolesne więc pełna nadzieji pytam się położnej że jak tak mało boli przy takim rozwarciu to czy będzie jeszcze dużo bardziej a ona że jak już to nie dużo więcej, więc luzik) tutaj trochę wolniej to rozwarcie szło więc poszłam jeszcze pochodzić po korytarzu, ból już większy, przy każdym jednym Marcin masował mi plecyki (super sprawa) o piątej wróciłam leżeć dalej bo już kazała przyjść ale Marcina wygoniła bo szkoły rodzenia nie było ale i tak długo był. Ból coraz większy juz troszkę się zwijałam, tym bardziej że nie miał kto mnie masować więc poprosiłam położną czy by mąż nie mógł wrócić i mnie dalej nie pomasować i się zgodziła, zeszło do 5.45 i tu już masaż nie dawał efektów żadnych, sprawdzanie rozwarcia - 7cm, Marcin znów wygoniony. Stał przed i podobno mnie dwa razy słyszał jak jęknęłam z bólu. Bóle parte, normalnie ulga bo już tak nie bolało w sumie to nie pamiętam dokładnie ile ich było (chyba ze trzy) :ico_haha_01: później połozna bierze nożyczki do cięcia krocza a ja jeszcze pełna energii i żrtów pytam czy tak za żywca ciąć będą (chociaż wiedziałam że tak) ona spokojnie że nie poczuję (nie skłamała) wtedy jak juz zaczęła ciąć ja pełna spięcia że jak przeć przestanę to zacznie bardziej boleć tak się wsparłam że Arturek poleciał za jednym partym :ico_haha_01: cały i zdrowy, położyli mi go na brzuchu i tak leżał do urodzenia łóżyska (bezbolesne). Ważył 2700 i mierzył 51cm (taka kruszynka) niestety nie było ani dla mnie łóżka ani dla niego łóżeczka więc czekaliśmy, chyba po trzech godzinach dopiero mi go dali, przystawili do piersi jeszcze później i teraz mam problemy bo mu się nie chce ssać, odciągać muszę, ale dajemy radę i je mój pokarm. Po trzech dniach do domku a tu w dzień cały czas śpi a w nocy płacze, musi się jeszcze przestawić.

Ale się rozpisałam :ico_haha_02: wybaczcie ale chciałam dokładnie wszytsko, naprawdę nie ma się czego obawiać, ból do przeżycia naprawdę, pocięte krocze już u mnie prawie zagojone, siedzę spokojnie i wszystko ok.
Całuski dla was wszystkich i czekam na kolejne :ico_buziaczki_big:

: 14 gru 2007, 15:43
autor: mz74
monia26 pisze:Pamietam jak byłam mała to zawsze siedziałyśmy z mama do nocy i pichciłyśmy,...ach brakuje tych czasów... :ico_placzek:


... no wlasnie tego mi tez brakuje!!! Tego wspolnego gotowania i pieczenia roznych ciast.... tych zapachow wspanialych, ach.....

: 14 gru 2007, 15:47
autor: Renia0601
Obrazek
A to mój bobasek drugiego dnia :-)