


Lady każda z nas ma wyrzuty sumienia po jakimś wypadku dzieciaczka, ale to nie uniknione niestety. I całe szczęście, że się nic nie stało. A co do szkoły to myślę, że powinnaś iść i nawet się nie zastanawiać, na podyplomówce jest jednak łatwiej, a jak będziesz odrazu na świerzo po szkole to już wogóle, ani się obejrzysz a kolejny kierunek będzie w kieszeni.
doris, ja się cieszę z waszej przeprowadzki, bo się napewno spotkamy i będzie nas trzy, bo mam nadzieję, że GosiaA też znajdzie dla nas chwilkę. I już nie będę innym spotkań zazdrościć.
GLIZDUNIA, nasze dzieciaczki też mają sporo wspólnego. Karol przedwczoraj po schodach trzymając się ściany wszedł właśnie chyba ze trzy schody, a potem już na czterech i najśmieszniejsze,że on ze schodami to nigdy nie miał nic wspólnego, to znaczy na klatce schodowej zawsze brałam go na ręce i znosiłam. A długopis to mu daję, to znaczy siadam z nim i rysuję mu różne zwierzątka, a potem on bierze długopis i też coś sobie maże, ale u mnie na kolanach. I jeść też od kilku dni sam wcina. Ma jeszcze po Kacperku takie specjalne dla dzieci sztućce zakrzywione i kaszkę i zupkę też pałaszuje. Przeważnie jest tak, że on jedną łyżeczkę sam, a j go drugą jeszcze "dopycham", a mięsko i ziemniaczki to sam też na widelec nadziewa i zjada.
A ja jak już pisałam truskawki jeszcze kończę. Dziś miałam miły dzień, bo z koleżanką i z jej rodzinką spędziłam. Dzieciaczki się bawiły. Karol chodził za jej córcią dwa miesiące młodszą, która jeszcze raczkuje i cały czas głaskał ją po główce. Rozbrajające to było. Ale wyrywali też sobie zabawki, jak to dzieci jedno miało klucze w ręku to i drugie też musiało mieć, jedno miało łyżeczkę to i drugie. Byliśmy też oczywiście na spacerku, na placu zabaw. No poprostu miło i już, lubię z nimi spędzać czas. No to jak zwykle na wieczór się opisałam, może jutro jakieś foty jak się wyrobię. A teraz dobranoc. I faktycznie jakoś mało nas tu ostatnio, mam nadzieję, że towarzystwo się nie wykrusza, że to tylko lato i wakacje tak działają.