: 10 lis 2008, 09:20
Dzień dobry, kochanieńkie
Osita, wody są przezroczyste, faktycznie, o słodkim zapachu... Jeśli miałaś wkładkę o lekko żółtawym odcieniu, to może to być nie trzymanie moczu... Nie musisz nawet czuć, kiedy toto się z ciebie leje... Wody z głębszej dziurki się wydobywają, więc można je czuć... Ale jeśli masz to cały dzień, nie czekaj za długo, tylko leć do gina, bo sączące się wody to nie przelewki... (Hmm, przelewki, ale innego rodzaju ) A jeśli chodzi o bieliznę bez wkładki... Zakładasz taką, przemaka, kładziesz w skryte miejsce, żeby lekko podeschła i potem niuchasz... Mocz łatwo rozpoznasz... A jeśli dalej jest słodko, do gina...
Czekamy na wieści...
Wspominamy dzieciństwo...? Ech... Znajdę Wam elaborat, jaki kiedyś gościu napisał o tęsknocie za budyniem z czasów komuny... Trochę to potrwa, bo zniknęła mi zakładka
Poza tym, że miałam w domu ciężkie dzieciństwo, o ile tak można nazwać tamto życie, również przednie się bawiłam Pamiętacie grę w kapsle, w której tory kolarskie kredą na podwórkach się rysowało i potem w owe kapselki, wypełnione wosliem pstrykało...? Zabawy w chowanego po strychach i piwnicach... Dzisiaj nawet do piwnicy po przetwory strach wejść...
A co do opieki i trzymania dzieci na ciągłym oku... Kiedyś tego nie było... Rodzice tak o nas nie drżeli... Wychodził mały człowiek na kilka godzin z domu i jakoś spokojni byli... Dzisiaj... Młody ma 16 lat, ale za każdym wyjściem pytam, dokąd, na jak długo, z kim, patrzę, jak jest ubrany... Jak jestem w tym czasie w domu, klucze każe mu zostawiać... Kiedyś chodziliśmy z kluczem uwieszonym na szyi, bo przeważnie oboje rodzice pracowali... I nikt się nie bał, że ktoś ów klucz z szyi zerwie i do tyłka dokopie, żeby adres wyśpiewać...
Do lat 12tu musiał mi się co godzinę w domu zgłaszać... Powiedziałam sobie tak: pół godziny pójdzie w jedną stronę, pół mu zajmie powrót... Ale z tym zgłaszaniem się, to jeszcze inna historia...
Kiedy się przeprowadziliśmy do obecnego mieszkania, miał niecałe cztery latka... Któregoś dnia, będąc z moją babunią na podwórku, zatęsknił za swoją babą, moją mamą, z którą do tej pory mieszkaliśmy... Włączył cichobiega i dał nura z podwórka... 4 kilometry malec przeszedł na piechotkę do mojej mamy... co tu się na osiedlu działo w jego poszukiwaniu, głowa boli... Niedaleko ruchliwe ulice, las ze stawami, tory kolejowe... Mnie z pracy wyciągnięto... Strach wielki, panika, ryk... A ten zmęczony, umorusany dotuptał w tym czasie do mojej mamci, zapukał i powiedział: baba, jestem, tęskniłem... Mama w taki szok wpadła, jak się zorientowała, że jest sam, bez opieki, że do nas do domu zadzwoniła po ładnych kilkunastu minutach... Ale wyobraźcie sobie, że po drodze widziała go jedna z moich sąsiadek... Myślicie, że coś powiedziała, widząc popłoch, zgiełk i nawoływanie go...? Nic, milczała jak zaklęta, s...jedna... Do dzisiaj jej się nie kłaniam, bo to bezmózgowiec totalny...
Po tamtym dniu młody był pilnowany lepiej niż przez gestapo... A jak zaczął wychodzić na podwórko sam, tj., kiedy skończył lat siedem, od tamtej pory przez 5 lat miał właśnie nakaz zgłaszania się co godzinę... coś mu chyba w głowie z tego zostało, bo dzisiaj, nawet jak idzie śmieci wynieść, mówi: zaraz wracam
Śmieję się z tego, ale co tam, ostrożności w dzisiejszych czasach nie za wiele...
Spadam na śniadanko W nocy już głodna byłam, bo kolacja była skromna, ale jak spojrzałam na zegarek, zanim lodówkę otworzyłam, popukałam się w czoło i poszłam dalej spać No i teraz wilczy głód nawet w oczach mam
Ananke, tym Twoim dziewuchom co nieco by trzeba do głowy nakłaść za te słodycze od bladego świtu...
Miłego dnia, skarby moje
[ Dodano: 2008-11-10, 08:24 ]
Mój dalej leży główką do góry... Nie raz już czułam, że chce się bąbel odwrócić, bo ból przy jego fikołkach był straszny, ale nie daje rady... Siły chłopak ma, ale miejsca ubyło... No nic i tak nóż i tak nóż... Bez znaczenia w tym momencie jego położenie...
[ Dodano: 2008-11-10, 08:35 ]
Tu macie tekst o budyniu
nie wklejam samego tekstu, bo niecenzuralny w większości jest
http://www.sadistic.pl/budyn-vt3043.htm
Osita, wody są przezroczyste, faktycznie, o słodkim zapachu... Jeśli miałaś wkładkę o lekko żółtawym odcieniu, to może to być nie trzymanie moczu... Nie musisz nawet czuć, kiedy toto się z ciebie leje... Wody z głębszej dziurki się wydobywają, więc można je czuć... Ale jeśli masz to cały dzień, nie czekaj za długo, tylko leć do gina, bo sączące się wody to nie przelewki... (Hmm, przelewki, ale innego rodzaju ) A jeśli chodzi o bieliznę bez wkładki... Zakładasz taką, przemaka, kładziesz w skryte miejsce, żeby lekko podeschła i potem niuchasz... Mocz łatwo rozpoznasz... A jeśli dalej jest słodko, do gina...
Czekamy na wieści...
Wspominamy dzieciństwo...? Ech... Znajdę Wam elaborat, jaki kiedyś gościu napisał o tęsknocie za budyniem z czasów komuny... Trochę to potrwa, bo zniknęła mi zakładka
Poza tym, że miałam w domu ciężkie dzieciństwo, o ile tak można nazwać tamto życie, również przednie się bawiłam Pamiętacie grę w kapsle, w której tory kolarskie kredą na podwórkach się rysowało i potem w owe kapselki, wypełnione wosliem pstrykało...? Zabawy w chowanego po strychach i piwnicach... Dzisiaj nawet do piwnicy po przetwory strach wejść...
A co do opieki i trzymania dzieci na ciągłym oku... Kiedyś tego nie było... Rodzice tak o nas nie drżeli... Wychodził mały człowiek na kilka godzin z domu i jakoś spokojni byli... Dzisiaj... Młody ma 16 lat, ale za każdym wyjściem pytam, dokąd, na jak długo, z kim, patrzę, jak jest ubrany... Jak jestem w tym czasie w domu, klucze każe mu zostawiać... Kiedyś chodziliśmy z kluczem uwieszonym na szyi, bo przeważnie oboje rodzice pracowali... I nikt się nie bał, że ktoś ów klucz z szyi zerwie i do tyłka dokopie, żeby adres wyśpiewać...
Do lat 12tu musiał mi się co godzinę w domu zgłaszać... Powiedziałam sobie tak: pół godziny pójdzie w jedną stronę, pół mu zajmie powrót... Ale z tym zgłaszaniem się, to jeszcze inna historia...
Kiedy się przeprowadziliśmy do obecnego mieszkania, miał niecałe cztery latka... Któregoś dnia, będąc z moją babunią na podwórku, zatęsknił za swoją babą, moją mamą, z którą do tej pory mieszkaliśmy... Włączył cichobiega i dał nura z podwórka... 4 kilometry malec przeszedł na piechotkę do mojej mamy... co tu się na osiedlu działo w jego poszukiwaniu, głowa boli... Niedaleko ruchliwe ulice, las ze stawami, tory kolejowe... Mnie z pracy wyciągnięto... Strach wielki, panika, ryk... A ten zmęczony, umorusany dotuptał w tym czasie do mojej mamci, zapukał i powiedział: baba, jestem, tęskniłem... Mama w taki szok wpadła, jak się zorientowała, że jest sam, bez opieki, że do nas do domu zadzwoniła po ładnych kilkunastu minutach... Ale wyobraźcie sobie, że po drodze widziała go jedna z moich sąsiadek... Myślicie, że coś powiedziała, widząc popłoch, zgiełk i nawoływanie go...? Nic, milczała jak zaklęta, s...jedna... Do dzisiaj jej się nie kłaniam, bo to bezmózgowiec totalny...
Po tamtym dniu młody był pilnowany lepiej niż przez gestapo... A jak zaczął wychodzić na podwórko sam, tj., kiedy skończył lat siedem, od tamtej pory przez 5 lat miał właśnie nakaz zgłaszania się co godzinę... coś mu chyba w głowie z tego zostało, bo dzisiaj, nawet jak idzie śmieci wynieść, mówi: zaraz wracam
Śmieję się z tego, ale co tam, ostrożności w dzisiejszych czasach nie za wiele...
Spadam na śniadanko W nocy już głodna byłam, bo kolacja była skromna, ale jak spojrzałam na zegarek, zanim lodówkę otworzyłam, popukałam się w czoło i poszłam dalej spać No i teraz wilczy głód nawet w oczach mam
Ananke, tym Twoim dziewuchom co nieco by trzeba do głowy nakłaść za te słodycze od bladego świtu...
Miłego dnia, skarby moje
[ Dodano: 2008-11-10, 08:24 ]
Mój dalej leży główką do góry... Nie raz już czułam, że chce się bąbel odwrócić, bo ból przy jego fikołkach był straszny, ale nie daje rady... Siły chłopak ma, ale miejsca ubyło... No nic i tak nóż i tak nóż... Bez znaczenia w tym momencie jego położenie...
[ Dodano: 2008-11-10, 08:35 ]
Tu macie tekst o budyniu
nie wklejam samego tekstu, bo niecenzuralny w większości jest
http://www.sadistic.pl/budyn-vt3043.htm