Cześć dziewczyny.
zaglądam czasami do Was ale jakoś ciężko mi o czymkolwiek pisać.
trzymam się chociaż gdy myślę o czymkolwiek związanym z moim nieudanym małżeństwem to mam wrażenie że zaraz mi serce eksploduje.
tak w skrócie:
G. nie interesuje się synem. nie dzwoni nie pisze.
wiem że muszę się z nim spotkac i porozmawiać ale czekam aż on się odezwie. jeśli tego nie zrobi o alimentach dowie się pocztą.
tak szczerze to powiem Wam że troszkę odżyłam. wychodzę częściej z domu. dziś byłam u koleżanki z którą leżałam na patologi.
wczoraj były u mnie koleżanki z winem :)
w sobote mam zaproszenie na osiemnastkę bratowej..
chyba co niektórzy matrwią się o mnie... czy sobie z tym radzę.. radzę sobie bo muszę. mam siłę dzięki Mikołajowi. w niedziele były chrzciny i G był. pozornie było dobrze między nami. pozornie. dla gości.
dziadek mi się śni... martwi się o mnie.. tak za nim tęsknię... mam wciąż taki straszny żal w sercu że nie mogłam się z nim pożegnać... wiem że to nie moja wina jednak nie daje mi to spokoju. On jest przy mnie, czuwa.
wieczory są najgorsze...
Pauliś przepraszam ze nie odpisałam. jakoś wypadło mi to z głowy..
Miluśka, najważniejsze, ze dajesz sobie radę i to że inni się martwią jest to normalne. Głowa do góry, masz ślicznego synka i poradzicie sobie:):):)Trzymam kciuki