: 07 sty 2008, 12:13
Cześć laski! Gosia trzymam kciuki, dzisiaj siódmy, to może terminowo urodzisz mnie łapią krótkie skurcze kilka razy dziennie, znaczy... zaczyna mnie boleć brzuch jak na miesiączkę, ale mało dokuczliwie, boli coraz mocniej i popuszcza, aż w końcu przestaje, to w sumie trwa z 45 sekund...
Mam nadzieję, że w końcu się doczekam po takim skurczu jego powtórki a najlepiej wielu powtórek... Nom ciekawe co z Marcią, bo się nie odzywa, a telefonu ciągle nie ma-nawet nie ma się z nią jak skontaktować... ja sobie obiecałam, że nawet jakbym w środku nocy zaczęła rodzić, to podskoczę szybko do komputera ale nie wiem jak to jest jak już trzeba się zbierać-pewnie się nie myśli wtedy o takich rzeczach-zobaczymy z resztą
Wczoraj mnie niepokoił wielki spokój mojego dziecka, więc wieczorem przed spaniem zaczęłam się bujać-zawsze na nią działa porozpychała się troszkę, wsadziła mi łapeczkę w pępek i zasnęłyśmy obie spokojnie...
dzisiaj się wcześnie obudziliśmy, ale śniadanko dopiero teraz zjedliśmy, Kubie już z okiem troszkę przechodzi, ale dalej nie wygląda dobrze-to w ogóle cholerstwo takie, bo jemu czasami opryszczka wychodzi znienacka na powiece wewnątrz i mu taki syf robi z okiem-kiedyś wyglądało tak strasznie, że na ostry dyżur pojechaliśmy-wtedy się dowiedzieliśmy, że to opryszczka i dostał antybiotyk... a takie działania jak walnięcie gałęzią w oko zawsze tego wirusa pobudzają i myślę, że teraz ma to samo co zwykle...
A wczoraj wieczorem się uśmiałam... Kuba zaczął grać na harmonijce ustnej, wpuściłam psa z dworu, a ona jak oparzona poleciała na górę, usiadła obok Kuby i wyła jak do księżyca... wyglądała jak z plakatu-uszy do tyłu, pyszczek wyciągnięty i z takim przejęciem wyła... Kuba już nie mógł grać ze śmiechu...
W ogóle ostatnio pomyślałam, że jakby nam przyszło jechać do szpitala jak mamy w domu nie będzie to nam ta diablica wszystko zeżre-teraz ją zabieramy wszędzie ze sobą, to przynajmniej się siekać nie muszę, że coś zniszczyła-nawet na zakupy jedzie z nami, tyle, że siedzi w aucie... ale przecież jej do szpitala nie weźmiemy, bo nawet nie wiadomo ile czasu nam tam przyjdzie spędzić... okaże się, że wrócimy do domu, a tu nawet łóżeczka nie będzie-same trociny zostaną
No... się rozpisałam, ale tak mało piszecie-mało nas z resztą zostało, że trzeba jakoś zapełnić pustą przestrzeń
Mam nadzieję, że w końcu się doczekam po takim skurczu jego powtórki a najlepiej wielu powtórek... Nom ciekawe co z Marcią, bo się nie odzywa, a telefonu ciągle nie ma-nawet nie ma się z nią jak skontaktować... ja sobie obiecałam, że nawet jakbym w środku nocy zaczęła rodzić, to podskoczę szybko do komputera ale nie wiem jak to jest jak już trzeba się zbierać-pewnie się nie myśli wtedy o takich rzeczach-zobaczymy z resztą
Wczoraj mnie niepokoił wielki spokój mojego dziecka, więc wieczorem przed spaniem zaczęłam się bujać-zawsze na nią działa porozpychała się troszkę, wsadziła mi łapeczkę w pępek i zasnęłyśmy obie spokojnie...
dzisiaj się wcześnie obudziliśmy, ale śniadanko dopiero teraz zjedliśmy, Kubie już z okiem troszkę przechodzi, ale dalej nie wygląda dobrze-to w ogóle cholerstwo takie, bo jemu czasami opryszczka wychodzi znienacka na powiece wewnątrz i mu taki syf robi z okiem-kiedyś wyglądało tak strasznie, że na ostry dyżur pojechaliśmy-wtedy się dowiedzieliśmy, że to opryszczka i dostał antybiotyk... a takie działania jak walnięcie gałęzią w oko zawsze tego wirusa pobudzają i myślę, że teraz ma to samo co zwykle...
A wczoraj wieczorem się uśmiałam... Kuba zaczął grać na harmonijce ustnej, wpuściłam psa z dworu, a ona jak oparzona poleciała na górę, usiadła obok Kuby i wyła jak do księżyca... wyglądała jak z plakatu-uszy do tyłu, pyszczek wyciągnięty i z takim przejęciem wyła... Kuba już nie mógł grać ze śmiechu...
W ogóle ostatnio pomyślałam, że jakby nam przyszło jechać do szpitala jak mamy w domu nie będzie to nam ta diablica wszystko zeżre-teraz ją zabieramy wszędzie ze sobą, to przynajmniej się siekać nie muszę, że coś zniszczyła-nawet na zakupy jedzie z nami, tyle, że siedzi w aucie... ale przecież jej do szpitala nie weźmiemy, bo nawet nie wiadomo ile czasu nam tam przyjdzie spędzić... okaże się, że wrócimy do domu, a tu nawet łóżeczka nie będzie-same trociny zostaną
No... się rozpisałam, ale tak mało piszecie-mało nas z resztą zostało, że trzeba jakoś zapełnić pustą przestrzeń