Heja :)
u nas wieczor tez nie za bardzo...
Pan siedzial dlugo u mechanika (udalo sie zespawac te dziure w deklu), potem pojechal do szwagra, bo ten mu zalatwil jakis garaz i obaj mocowali ten dekiel pod samochodem... Zeszlo sie dlugo, znajomi stwierdzili, ze w takim razie nie jedziemy w ogole do tego kina. No i nici z mojego "Czesia"

Ekipa wpadla do nas, chcielismy zamowic pizze, ale okazalo sie, ze trzeba bedzie na nia dlugo czekac, wiec faceci pojechali do Maca. Juz wiem dlaczego McDonald's-a nie ma na dowoz - zanim frytki dojechalyby do zamawiajacego - dawno przestalyby byc zjadliwe - wystarczy, ze nieco tylko ostygna i robia sie jak guma - a wiec nikomu ten Mac nie wyszedl na dobre, wszyscy jedli, ale narzekali, ze zimne, gumiaste, albo bez smaku... Zaraz nas brzuchy rozbolaly i towarzystwo sie rozeszlo...
Su byla najpierw grzeczna i radosna jak zawsze, ale jak faceci pojechali do tego Maca, a ja zostalam z dziewczynami, to Su strasznie zaczela plakac, plakala i plakala, a byla najedzona i przewinieta... Siedzialam z nia w sypialni i usilowalam ja uspokoic... Posmarowalam jej dziasla zelem - nie pomoglo, plakala nadal - dalam jej Panadol - nie pomoglo... potem czopek, ehhh... Strasznie krzyczala, wypluwala smoka, mysle, ze to te dziasla - nie wiem... W koncu ja mocno przytulilam i zaczelam kolysac i udalo mi sie ja uspokoic, az w koncu zasnela. Znajomi poszli, wiec ja przelozylam mala do lozeczka i sama wskoczylam do wyrka. Ale ona zaraz sie obudzila i znowu zaczela plakac niemilosiernie. I kaszel ja meczyl potworny (juz nie suchy, tylko mokry, wiec Pan pojdzie z nia jutro do lekarza, oby to nie bylo zapalenie oskrzeli

) Zmierzylismy jej temperature, ale bylo ok. No i znowu wzielam mala na rece, przytulilam i kolysalam i w koncu zasnela. Przelozylam ja do lozeczka, spala niespokojnie i budzila sie co chwila jak smok jej wypadal, a potem znowu sie calkiem rozbudzila i musialam powtorzyc schemat - wyjac z lozeczka, przytulic, ukolysac, uspokoic... Nocka nie byla fajna, mala budzila sie kilka, jak nie kilkanascie razy...

nie wiem czemu... w sumie - spala prawie do 7:00, z tym, ze to nie bylo takie prawdziwe spanie... wiec i ja dzisiaj ledwo chodze...
od Pana na Walentynki nie dostalam nic, ja dla Niego tez nic nie mialam...