: 08 paź 2008, 21:04
asiab, podziwiam kobiete pracujaca, na szczescie ja pracowac na razie nie musze, choc rozowo az tak nie jest ale starcza na zycie. malutki pojdzie do przedszkola ja do pracy..
boje sie decyzji o drugiej ciazy, ale ciagle zmieniam zdanie, moj maz sie ze mnie juz smieje bo raz mam napad ze zaraz tu juz zrobimy Gabryske albo Tobiaszka a potem przemyslenia i grobowy smutek ze nie nie nie wiecej nie dzieci!
po takim dniu jak dzis mam dosc, ale sa dni w ktorych na momencie zdecydowalabym sie na brzdaca.
wiecie czego jeszcze sie boje? ten niepewnej sytuacji finansowej.. ja w domu u siebie cos podobnego przezylam, moja tato i mama pracowali oboje na poczatku lat 90, zylo nam sie wspaniale, tata mial wlasny biznes ktory szedl rewelacyjnie, mama ksiegowa miod . az w koncu skonczylo sie.. tacie pod nosem wyrosla konkurencja ktora go zniszczyla, mame zwolnili bo zaklad do bydgoszczy przenosili.. i tak z chleba na szynce zrobila sie pasztetowa, tak z jogurcikow co dzien zrobil sie raz na jakis czas.. to z mieska co dzien na obiad zrobily sie placki nalesniki kluski..
nie chcialabym zeby moje dzieciatka musialy to przezyc. ja to doskonale pamietam. jedne dzinsy jedne buty na zime, swetry mamy zakladalam do szkoly sredniej albo cos od taty, moja mlodsza siostra tego nie pamieta i moze i dobrze..
a wiadomo jednemu mozna dac wiecej..
sorki za ten wywod ale musialam, ostatnio az mi sie plakac chcialo jak sobie to przypomnialam i zobaczylam jak moja siostra wybrzydza na cala szafe ubran, albo na zylki w zeberkach, o ktorych ja pare lat temu marzylam. cale szczescie rodzice znalezli prace w anglii i nasz status majatkowy znacznie sie poprawil, ja w tym samym czasie poznalam mezulka co tez jest samym plusem. moja siostra nie wie jak to jest jak caly tydzien chodzisz w jednych portkach do szkoly..ona ma cala szafe ubran, wszystko z anglii, spedza tam kazde wakacje..
sorki....
boje sie decyzji o drugiej ciazy, ale ciagle zmieniam zdanie, moj maz sie ze mnie juz smieje bo raz mam napad ze zaraz tu juz zrobimy Gabryske albo Tobiaszka a potem przemyslenia i grobowy smutek ze nie nie nie wiecej nie dzieci!

wiecie czego jeszcze sie boje? ten niepewnej sytuacji finansowej.. ja w domu u siebie cos podobnego przezylam, moja tato i mama pracowali oboje na poczatku lat 90, zylo nam sie wspaniale, tata mial wlasny biznes ktory szedl rewelacyjnie, mama ksiegowa miod . az w koncu skonczylo sie.. tacie pod nosem wyrosla konkurencja ktora go zniszczyla, mame zwolnili bo zaklad do bydgoszczy przenosili.. i tak z chleba na szynce zrobila sie pasztetowa, tak z jogurcikow co dzien zrobil sie raz na jakis czas.. to z mieska co dzien na obiad zrobily sie placki nalesniki kluski..
nie chcialabym zeby moje dzieciatka musialy to przezyc. ja to doskonale pamietam. jedne dzinsy jedne buty na zime, swetry mamy zakladalam do szkoly sredniej albo cos od taty, moja mlodsza siostra tego nie pamieta i moze i dobrze..
a wiadomo jednemu mozna dac wiecej..
sorki za ten wywod ale musialam, ostatnio az mi sie plakac chcialo jak sobie to przypomnialam i zobaczylam jak moja siostra wybrzydza na cala szafe ubran, albo na zylki w zeberkach, o ktorych ja pare lat temu marzylam. cale szczescie rodzice znalezli prace w anglii i nasz status majatkowy znacznie sie poprawil, ja w tym samym czasie poznalam mezulka co tez jest samym plusem. moja siostra nie wie jak to jest jak caly tydzien chodzisz w jednych portkach do szkoly..ona ma cala szafe ubran, wszystko z anglii, spedza tam kazde wakacje..

sorki....