Berek
Zniknelam wczoraj, bo po 14:00 wyszykowalismy Su i pojechalismy ja odwiezc do mojej mamy, a sami ruszylismy do Janek do kina.
wystrojona Su przed naszym wyjazdem (to te rzeczy, ktore znalazlam ostatnio w szafie

)
Jadac do W-wy wstapilismy oczywiscie do Maca, bo bylismy bez obiadu, wciagnelismy po zestawie Big Maca, a ja na deser jeszcze ciastko morelowe (jak to slyszalam kiedys jak ktos mowil: "poprosze apple pie wisniowe..." albo "orange juice cytrynowy"

)
Dojechalismy do Jankek, odebralismy zarezerwowane bilety i poszlismy polazic po sklepach... odwiedzielismy Chicco, tak z ciekawosci - sa spacerowki i po 999 zł

, wstapilismy do 5 10 15 i Smyka. No i jak tu wyjsc z takich sklepow bez niczego????
Jest duzooo cudnych ubranek i w ogole wszystkiego... Kupilismy Su niekapka Tommee Tippee (prawie 30 zł

), i to jeszcze sprawdzilam teraz w domu, czy butelka od tego niekapka pasuje do zakretki ze smokiem z normalnej butelki, to wtedy bysmy mieli juz 3! Ale kuzwa, oczywiscie, ze nie... jest ciut mniejsza

Jak mnie to wkurza, wszystkie produkty tak robia dla dzieci, zeby nic do siebie nie pasowalo (i to jednej firmy!!!) i zeby czlowiek przypadkiem nie skompletowal sobie czegos z roznych rzeczy... co za zdzierstwo, jak mozna tak zerowac na rzeczach dla dzieci!!!!!! Anyway... jak juz wychodzilismy, to dojrzalam gips w ozdobnej puszce do odciskania maluchom dloni lub stopek... (znowu prawie 30 zł!!!), no i zrobilam do Pana maslane oczy i kupilismy - dzisiaj moze odcisniemy

Foty:
Jak wchodzilismy juz do kina na tego Benjamina, to zadzwonilam do mamy, czy wszystko ok z Su, mama mowi, ze zjadla, a teraz spi i zebym sie nie martwila.
Co do filmu - podobal mi sie bardzo (nawet nie odczulam, ze to prawie 3 godz.), ale byl dla mnie momentami ciezki - jak ojciec Benjamina biegal z tym zawiniatkiem po ulicy, a potem chcial je wrzucic do rzeki, jak ten Murzyn prawie je zdeptal na schodach i jak Qeennie wlozyla go do szuflady.... w ogole splakalam sie na tym filmie potwornie, jakos mnie tak przygnebil, caly czas mi sie ryczec chcialo i jak patrzylam na te Staruszke, co ledwo wydobywala z siebie slowa na lozku szpitalnym, a na koniec jak opowiadala jak trzymala malego Benjamina na rekach i ze spojrzal na nia ostatni raz, a potem zamknal oczka, jakby zasypial i...

o boshe, chyba tak reagowalam przez to, ze mam Su... Generalnie - film mi sie bardzo podobal, ale jakos zesmutnialam w trkacie ogladania....
No nic, wrocilismy przed 21:00 do mojej mamy, Su spala i - jak sie okazalo - dala niezle mamie popalic. Mam mowi, ze po tym jak do niej zadzwonilam, to Zuzia przespala prawie godzine, a potem nagle sie obudzila z takim placzem, ze

Mam mowi, ze krzyczala strasznie, jakos sie dziwnie prezyla, nic jej nie uspokajalo. Posmarowala jej dziasla zelem (mowi, ze chyba wychodzi jej zabek na gorze, ale nie jest pewna, bo moze to tylko takie zgrubienie dziasla miedzy jedynkami, wiecie...), mala nadal plakala, az w koncu mama wlozyla jej czopek (na szczescie dalam jej jeden na wszelki wypadek) i po 15 min ostrego wrzasku, mala sie w koncu uspokoila, ale trwalo to w sumie ze 40 min
Chwile po naszym przyjezdzie, mala sie obudzila, bo Kaliszanka (tez byla u mojej mamy, tylko ze zostawala na noc) sie glosniej zasmiala. Zuzi sie cieszyla na nasz widok, zapakowalismy ja w kombinezon, do fotelika i do fury. Pojechalismy do domu, Pan wyszedl z psem, a ja przyszykowalam kapiel i wykapalam Su. W trakcie ubierania znowu zaczela niemilosiernie plakac, nie dalam rady jej nawet ubrac, zalozylam jej tylko body i zawinelam w kocyk. Dalismy jej mleko, wypila chyba ze 100 ml i znowu ryk...

Dlugo plakala prezac sie strasznie (ostatnio ciagle tak robi), az w koncu dalismy jej troche Panadolu (ktorego polowe i tak wyplula) i zasnela ok. 22:00. Polozylismy sie z Panem spac (ja znowu od sciany), a o 1:300, znowu to samo - mala sie obudzila i rrryyykkkk... Zrobilam jej mleko, zjadla 100 ml i wsadzilam jej czopek. Zasnela i obudzila sie po 6:00, ale nie plakala, tylko slyszalam jak sobie grucha i oglada bocianki w lozeczku. Poki co, jest ok...

Nie wiem co jej sie dzieje ostatnio, pomyslalam, ze moze kilka dni bede jej podawac tylko mleko i zobaczymy czy to nie od jedzenia. Bo Pan moze, ze moze za duzo roznosci dostaje?? Rano mleczna owsianke, potem mleko, potem jakis obiadek i ewentualnie mleko, potem mleko i jakis deserek, a na "kolacje" kaszke malinowa

Kupilam jej tez wczoraj Misiowy ogrodek (kaszka z brokulami), ale raczej sie wstrzymam z podaniem. Wczoraj tez mala jadla pierwszy raz obiadek z dodatkiem kaszy manny (ugotowalam jej na wodzie i dodalam troche do dyni z zoltkiem), moze to od tego...?? Ale w sumie mala od tygodnia jakos dziwnie sie zachowuje, czesto placze wieczorami, wstaje w srodku nocy albo wczesnie rano... nie wiem czym to moze byc spowodowane... Ostatnio dalabym sobie glowe uciac, ze to przez dziasla, bo jak placze, to wyjmuje sobie tego smoka i gryazie plastik, ale od kilku dni wlasnie sie tak dziwnie prezy, jakby bolal ja brzuszek...

co mam robic?? jak myslicie??
aaaa tutaj cykalam Jej wczoraj foty podczas oklepywania plecykow
[ Dodano: 2009-02-22, 08:02 ]
MARGARITA - te panele jeszcze ladniejsze od tych, ktore nam wszystkim sie podobaly (przynajmniej moim zdaniem), bo wygladaja prawie jak drewniana podloga.
aaa, ja dzisiaj znowu z Wami nie posiedze, bo na 14:00 idziemy do mojej mamy na obiad z okazji srodowej 3 rocznicy slubu
[ Dodano: 2009-02-22, 08:03 ]
PS. KOjec nie przyszedl, wiec dotrze pewnie w poniedzialek...
