: 04 gru 2008, 23:33
Zdrówka dla Filipka, a dla Motylka wytrwałości w oczekiwaniu na dobre nowiny...
Tosia, z kopa do pieca!!! Takie numery teraz właśnie wywija...? Nie mógł poczekać do ciepłej wiosny? Ech... Złośliwość rzeczy martwych...
Aniu, chodź do mnie, przegadamy noc i będzie nam lepiej... Ja tam swojego łóżka jeszcze nie ruszyłam i nie patrzę na nie...
Magda, wizyty mojej mamci upierdliwe nie są, poza tym, to moja mamcia... Z teściową to trochę inaczej wygląda, bo jest nie dość, że upierdliwa momentami, to jeszcze do tego strasznie apodyktyczna... A ja toleruję zasadę: wolnoć Tomku w swoim domku... I nie będzie mi się tu panoszyć... Kiedyś mój mężuś nie wytrzymał i sam jej powiedział, że to jakieś dziwne, że własną matkę widzę rzadziej niż teściową i to nie przez jakieś złe układy, czy matki mojej zaniedbanie... Ubodło ją to trochę, bo to w końcu jej własny syn powiedział i przystopowała... Ale i tak jeszcze składa mi niezapowiedziane, jak ja to mówię nie wizyty, tylko wizytacje... A tego po prostu nie cierpię... W jej wydaniu akurat tego nie cierpię, bo spontaniczne odwiedziny to ja generalnie bardzo lubię...
Tosia, z kopa do pieca!!! Takie numery teraz właśnie wywija...? Nie mógł poczekać do ciepłej wiosny? Ech... Złośliwość rzeczy martwych...
Aniu, chodź do mnie, przegadamy noc i będzie nam lepiej... Ja tam swojego łóżka jeszcze nie ruszyłam i nie patrzę na nie...
Magda, wizyty mojej mamci upierdliwe nie są, poza tym, to moja mamcia... Z teściową to trochę inaczej wygląda, bo jest nie dość, że upierdliwa momentami, to jeszcze do tego strasznie apodyktyczna... A ja toleruję zasadę: wolnoć Tomku w swoim domku... I nie będzie mi się tu panoszyć... Kiedyś mój mężuś nie wytrzymał i sam jej powiedział, że to jakieś dziwne, że własną matkę widzę rzadziej niż teściową i to nie przez jakieś złe układy, czy matki mojej zaniedbanie... Ubodło ją to trochę, bo to w końcu jej własny syn powiedział i przystopowała... Ale i tak jeszcze składa mi niezapowiedziane, jak ja to mówię nie wizyty, tylko wizytacje... A tego po prostu nie cierpię... W jej wydaniu akurat tego nie cierpię, bo spontaniczne odwiedziny to ja generalnie bardzo lubię...