Janiołku widzę, że humor lepszy. Co do takich decyzji, o których piszesz, to najpierw spróbuj szczerze z nim porozmawiać. Uprzedź go, że chcesz takiej rozmowy i powiedz kiedy. Wyznacz jej termin, żeby się przygotował. Chłopy to analfabeci emocjonalni i komunikacyjni. Im trzeba jak cielętom- czarno na białym, bo sami niczego się nie domyślą. Ja piszę tak, ponieważ my z moim M w sierpniu mało się nie rozwiedliśmy. On mnie irytował jak diabli, ja jego jeszcze bardziej, do tego jeszcze problemy z mieszkaniem, remontem, żłobkiem, itd. Nawarstwiło się okropnie i w efekcie chciałam zabrać dziecko i pojechać do mamy. Stres, nerwy robią swoje, a wy też mieliście ciężki rok. Ale u nas przeszło i teraz jest naprawdę super. Banał, ale jednak, co Was nie zabije, to wzmocni, a chłopy potrzebują czasem potrząśnięcia i to takiego z rozmachem. Myślę, że samo wyciągnięcie konsekwencji otworzy oczy, a jak nie, to przynajmniej nakaz siedzenia na tyłku, kiedy ja mówię i wypisanie punktów, które wymagają rozwiązania. Może on po prostu musi mieć wypisane i odhaczane to, co zrobił. Nie wiem, jak Ci pomóc, poza radzeniem. Ale się trzymaj kochana, bo jesteś super babka i masz super córcię.
Aniu, brzuch wspaniały i widać, że to już końcówka. Tosia agenciara - uśmiałam się.
Ja Amelce nie kupuję malowideł. Kupiła moja mama i było dziecko wymalowane tak, że wyglądało jak pożal się Panie Boże i wcale nie miała ochoty przestać. Prawda, że jak się maluję, to ona leci, że mało nóg nie połamie, ale malowideł jej już nie kupię. Za to dostanie pod choinkę małego lekarza. Ona ostatnio bierze filiżanki i bada miśki, mnie i mojego M, nawet babcie. Słucha, potem zagląda do gardła, ucha i sprawdza gorączkę, a na koniec wszystkich karmi syropkami. Myślę, że to po ostatnim choróbsku.
Co do paczki A, Martuuniu to pozazdrościć. U mojego M firma nic nie robi. W zeszłym roku dostał super alkohol, czekoladki i zestaw do wina. Ale to w regionie sobie robili prezenty, w tym roku raczej się nie nastawiamy. Pruedence co do paczki twojego M, to racja- lepiej by dali bona, a nie robili z siebie pośmiewisko.
A ja po rozmowie o pracę i tak mnie zmęczyli i maglowali, że hej. Ale raczej nic z tego nie będzie. Nie mam doświadczenia w sprzedaży, a sprzedaż i reklama, to trudna działka. Tak więc raczej nie zadzwonią. Były dzisiaj dwie panie. Jedną przeszłam piorunem, ale druga i odgrywanie scenek, to było trudne. Babka ma charyzmę i można się od niej uczyć, bo jest niesamowita, ale ja wyszłam przy niej marnie: nie byłam w stanie kontrolować rozmowy i popełniłam masę błędów. Ale są i plusy- rozmowa z taką osobą uczy, poszłam na rozmowę na takie stanowisko, na jakie chciałam i, co najważniejsze, jak się uprę, to będę miała, to co chcę. Fajnie było z cv. One myślały, że to jakaś pomyłka, to moje cv. Wytłumaczyłam, że wysyłałam do nich i nie odpowiadali i bezczelnie poszłam na rozmowę o inne stanowisko, by rozmawiać z nimi. Byli zdziwieni, ale to plus. Potem pytają co ja robiłam od ukończenia studiów, tak więc mówię, że kształciłam się i pracowałam na uniwersytecie. A oni, że to zupełnie różne od tego. jak się pani kształciła, a ja, że pisałam doktorat, a oni czy ma pani tytuł mam. Zdziwienie, to dlaczego nie ma tego w cv. Bo mnie odrzucano z tego powodu, a tytuł przeszkadza. odpowiedź- niemożliwe. Potem dlaczego pani tam nie szuka, w swojej branży. Powiedziałam, że nie można tam zarobić i że awans to dopiero po 20 latach. Wybrnęłam, choć jak pomyślę o wyższych uczelniach i uniwersytecie, to mnie szlag trafi i muszę się hamować, bo odpowiednie słowa mi się cisną na usta.
Tak czy siak- brak doświadczenia wyszedł, a jak doświadczenia to i umiejętności. Tylko gdzie je mam nabyć? Ech, nie żałuję. Jak nie ci, to inni. Ważne, że są te rozmowy o pracę. Tylko zobaczcie co się porobiło: człowiek się kształci, chce uczyć innych, a tu po prostu doooooopa. Trzeba wszystko schować i szukać czegoś nowego i zaczynać od zera. Nie tak powinno być
