Witam,
dziś ma zły humor, a trzyma mnie od wczoraj.
Wczoraj około połoudnia pojechałam do firmy zawieźć L4, a wróciłam około 20-ej, bo dwie godziny spędziłam na komisariacie. Zanim pojechałam do pracy, poszłam do sklepu po coś do picia i po bilet. Płaciłam stówką, a kobita wydając mi resztę dała mi fałszywą dwudzietkę. Nie zorientowałam się na początku i włożyłam pieniądze do portfela. Wracając z firmy wstąpiłam do innego sklepu, bo chciałam kupić lampkę do pokoju Zosi i płacąc niczego nie świadoma dałam między innymi te pieniądze. Babeczka od razu powiedziała, że są fałszywe i poprosiła o inne. POdjechałam więc do sklepu, w którym dostałam ten banknot (a innych pieniedzy w portfelu nie miałam), oczywiście nic nie załatwiłam i jeszcze babsztyl do mnie pyskował żebym udowodniła, że u nich byłam. Miałam paragon, oni mają monitoring, więc żaden problem. Powiedziałam też, że skoro przyjęła od kogoś takie pieniądze, to powinna zgłosić to policji, a nie naprawiać swoje błędy wciskając ludziom taki bubel i że jej obowiązkiem jest sprawdzać pieniądze. Ona coś popyskowała, a ja się wkurzyłam i pojechałam na policję. NIby 20 pln to niedużo, ale tak mnie wkurzyła sklepowa, że powiedziałam, że nie daruję im tego. Policjantka powiedziała, że dobiorą się do d... i babie z jednego i z drugiego sklepu, bo skoro ta druga zauważyła fałszywkę, to ona powinna zatrzymać banknot, spisać protokół i powiadomić policję, a nie ja. Ja powiedziałam, że moja noga więcej nie postanie w tym sklepie. Wolę pojechać dalej niż kupować coś u oszustów.
Poza tym czułam się wczoraj fatalnie. Następne zwolnienie zawiezie już Piter, bo mnie okropnie bolało spojenie i boli do dziś. Chyba coraz bardziej się rozciąga i bolą też ścięgna w okolicach pachwin. W ogóle to brzuch mi się wczoraj stawiał i nie wiem czy to z nerwów czy już się powli szykuje
