: 27 sty 2012, 18:40
Nicola, poród w prywatnej klinice to moje marzenie - i z Dawisiem pojechałabym tam rodzić. Problem w tym że w moim mieście nie ma takiej kliniki, a do najbliższej - czyli do Warszawy mamy 170 km + korki - raczej nie zdążyłabym. I na tym polega cały problem, bo w tym momencie nie o kase chodzi bo ile razy w życiu się rodzi? Pn biorę pod uwagę, ale jedynie pod warunkiem że akcja rozkręci się szybko i sprawnie. Jeśli nie, to nie będę ryzykować macicą i dzieckiem
Martalka, współczuję Nawet nie wiem co powiedziec, ale i tak Cię podziwiam - ja na pewno bym tego nie udźwignęła. Mnie Dawiś czasem potrafi doprowadzić do szału, ale wiem że to jest testowanie granic, więc musze czasem być nieugięta i poczyniać milion prób odwracania dziecka uwagi, co też bywa wykańczające... Na szczęście są spacery...ufff....i ogród botaniczny, gdzie mogę Małego puścić samego i o nic sie nie martwić, bo teren jest ogrodzony, nigdzie żadzych kup bo jest zakaz wprowadzania psów i wszędzie miękie lądowanie bo w zimie śnieg, a przez resztę sezonu trawa W obecnym moim mdląco-śpiącym stanie spacery mnie najbardziej odciążają.
Tobie życzę powodzonka w Bartkowej nauce angielskiego. Może on właśnie w ten sposób odreagowuje stres z tym związany?
tibby, przykro mi z powodu pracy Mężulka. Trzymam kciuki aby znalazł jakąś dobrą!
goździk, witaj w klubie okrutnych mamusiek co to swoje biedne dzieci mrożą
Martalka, współczuję Nawet nie wiem co powiedziec, ale i tak Cię podziwiam - ja na pewno bym tego nie udźwignęła. Mnie Dawiś czasem potrafi doprowadzić do szału, ale wiem że to jest testowanie granic, więc musze czasem być nieugięta i poczyniać milion prób odwracania dziecka uwagi, co też bywa wykańczające... Na szczęście są spacery...ufff....i ogród botaniczny, gdzie mogę Małego puścić samego i o nic sie nie martwić, bo teren jest ogrodzony, nigdzie żadzych kup bo jest zakaz wprowadzania psów i wszędzie miękie lądowanie bo w zimie śnieg, a przez resztę sezonu trawa W obecnym moim mdląco-śpiącym stanie spacery mnie najbardziej odciążają.
Tobie życzę powodzonka w Bartkowej nauce angielskiego. Może on właśnie w ten sposób odreagowuje stres z tym związany?
tibby, przykro mi z powodu pracy Mężulka. Trzymam kciuki aby znalazł jakąś dobrą!
goździk, witaj w klubie okrutnych mamusiek co to swoje biedne dzieci mrożą