aaa Juluś, to ja tak mam od 7 lat z Bartkiem
Wiem, wiem jak to dołuje. Ale nie dołuj się. Zdrowe dziecko się nie zagłodzi, daj mu powybrzydzać. Pojeśc to co chce. A może jakieś zmiany w menu by się przydały? Większy wybór na talerzu? itd. najlepiej nic wymyślnego, proste rzeczy.
Poza tym dzieci w tym wieku, nawet wspaniale jedzące z początku, bardzo ograniczają menu i zaczynają hcieć cdecydować co jeśc a co nie. I jeśli rodzicom bardziej zależy niż dziecku, to zwykłe decydowanie o smakach zmienia się w podchody "ooo. wypluwam, mama smutna" "ooo mam wpływ na samopoczucie mamy" itd więc nie daj się w to wciągnąć...
Może zrób mu kilka dni totalnie bez kaszek? Może tylko jogurt naturalny z owocami zamiast tego w miejsce posiłku kaszkowego (mniej się zapcha) i zobaczysz.
A może jeśli Cię to bardzo martwi, zrób morfologię? Czasami słebsze wyniki obniżają apetyt.
Bart w tym wieku łykał żelazo i prawdę mówiąc, coś tam pomogło... Ale nigdy nie będzie chyba normalnie jeść (chyba, że w wieku dojrzewania)
Dzisia na przykład pożarł śniadanie, ale już obiadu nie tknął (były gołąbki), ale pewnie kolację zje. A w międzyczasie opędzluje pomarańcze ;)
Damian też ostatnio słabo je- jak na jego możliwości.
Mileśka jeszcze pohaftowała, potem pospała godzinę, wstała, hafcik, a teraz je paluszki słone (sól zatrzymuje wodę w organizmie, a nie chcę żeby się odwodniła), ale CHYBA tfu tfu już jej przeszło wymiotowanie. Bo od 14 jakoś jest spoko, tylko siedzi wtulona we mnie non stop. trochę pije pomaluśku, i dobrze.
O czkawkę ma
Bartek wreszcie miał cierpliwośc by poczekać i poczuł kopniaki braciszka wewnetrznego- ale się ucieszył. Milenę też skopał maluch, ale ona nieświadoma, dalej się opierała o bok brzucha