Tylko?? To jest aż! Ja ogromnie się cieszę, że mieszkam na peryferiach małego miasta. COdziennie chodzimy na długie spacery. Córka poznaje świat, zwierzęta, rośliny, uczy się kochać i szanować przyrodę. Poza tym dużo miesjca na zabawę, grę w piłkę, badmintona itd. Do miasteczka też można wejść, pójść na plac zabaw, gdzie poznaje kolegów Usiąść w kawiarence, gdzie dziecko uczy się zachowywać właściwie w miejscach publicznych. A do dużego miasta jedziemy max raz w miesiacu - teatr, kino, zoo, muzea dla dzieci (np. kinematografii), eksperymentatorium... Figloraj urządzamy sobie w domu zimą, latem na podwórku lub w lesie.Gorzej jak mieszka się w małym miasteczku oddalonym od bardziej rozwiniętych. Nie ma nic dla dzieci...Pokazuje się tylko naturę ale chociaz to zdrowsza przestrzen :)
Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 1 gość