Witajcie weekendowo!
Teraz mogę się pochwalić, bo wczoraj przyszła paczka i mamy już wózeczek dla siebie :D (ten, co mi się podobał - czerwony z dodatkiem czarnego w białe kwiaty) Jest bardzo fajny, ale i bardzo nieporęczny (jak dla mnie - osoby, która ma 150cm...). Faktycznie jest ciężki jak diabli, a do tego jak przełożę rączkę za budę, do wersji spacerowej (i bez regulacji rączki pod kątem), to sięga mi do piersi O_o... Tata mnie wyśmiał, ze nie będzie mnie widać zza tego wózka...
Mąż go prowadził wieczorem do domu i mówił, ze dobrze mu się jedzie. Ale jak zobaczyłam jak go wnosi na górę i jak się ten kawał chłopa przy tym męczy, to zwątpiłam... Już wiem, ze nie dam rady go wnosić na górę sama i że będzie musiał stać w piwnicy...
Więc od początku odpisuję Wam na posty przy śniadanku ^^:
w tym samym dniu, w którym wyszła ze szpitala śmigała z psem na spacer
ok, ale czy ona też musiała wtedy zejść z dzieckiem i 17kg wózkiem z czwartego piętra? Czy może zostawiła bebiko w domu?:> Bo mnie się o ten aspekt rozchodzi, a nie sam fakt chodzenia z czworonogiem...
Królik napisał/a:
czy cięcie (które założę się, ze będę miała)
a dlaczego tak myslisz????
dlatego, że wiem, jak jest u nas w szpitalu - będę musiała leżeć plackiem i nie będę miała nic do gadania. To mnie właśnie boli, a szczególnie, ze wszyscy krytykują mój upór co do cięcia jedynie podczas konieczności (a w naszym szpitalu nacinają raczej profilaktycznie - bo się szybciej rodzi, itp) Generalnie z tego co wiem, to podejście personelu jest takie troszkę "przedmiotowe", ale burząc się na to znowu słyszę krytykę, ze za dużo wymagam, ze inni rodzą i nie marudzą, itp. Ale chcę tu rodzic, bo w pobliskich szpitalach też podobno nie jest lepiej - jedynie dalej, w Katowicach bym mogła, ale tam jest ponad 40min drogi samochodem... Trochę strach.
Sebcia, ciesze się, ze masz bojowego synka i że wrócił cały i zdrowy - niepotrzebny stres tylko był... A Ty w ogóle jesteś mamą z wielkimi jajami i zazdroszczę Ci tego... Z resztą nie tylko Tobie... Moze ja zbyt się boję tej rekonwalescencji po porodzie i grubo przesadzam... Nie wiem, ale mówiłam - ja się wolę źle nastawić i miło rozczarować, niż odwrotnie. Przy drugim dziecku będę mądrzejsza już o własne doświadczenia ^^
Bigottka, fajnie że wróciłaś
Znowu, jak czytam Wasze dolegliwości, stawiania itp, to się zastanawiam, czy ja porodu nie prześpię...
Jedyne, co mi w nocy nie daje spać, to to, ze jak wstanę siku, to nie mogę się ułożyć wygodnie z powodu drętwiejących rąk... Ale nie chcę zapeszać, ja tam się cieszę z tego(może jak też poczuję ból dopiero jak będę miała główkę między nogami?? xD). Kolejną "dolegliwością" może być twardniejący od bąków brzuch, ale z tym, ze ja zdaję sobie sprawę, ze to zalegające gazy, a nie żadne stawiania, czy skurcze...
Na Twoje zmartwienie proponowała bym Ci poradę lekarza, ale nie chcę się wypowiadać za głośno w tej kwestii, bo wychodzi na to, ze ja za bardzo jestem panikara :P
NASZE bliźniaki są słodkie, jak miód!! Pozazdrościć!!
Na 12 lecę do babci, bo maż z rodzicami i psem wybrali się na grzyby, a do siostry przychodzi korepetytorka z matmy, a ja z babcią będę robić pieczonki (mniam
). Później obieranie zbiorów i pewnie wieczorem wrócimy do domu. Więc miłego sobotniego dnia i do jutra (chyba, ze się jeszcze załapie wieczorem, albo teraz nim wyjdę).
Papa