Witam skoro świt
Mąż odprawiony do pracy, a ja jem śniadanko ^^
Bigottka, cieszę się, ze lekarka uspokoiła. Nospę, to ja wiem, ze kobietki w ciąży biorą (choć sama nigdy tego nie łykałam). Moja gin też mi zalecała na ewentualne bóle. Skoro można, więc musi być bezpieczna. Może poczytaj sobie jakąś książkę, pooglądaj TV (leżąc) i staraj się nie myśleć o napęczniałym brzuszku... Może stresujesz się jeszcze bardziej przez to że nie przechodzi i w rezultacie podświadomie wmawiasz sobie ból. A jeśli faktycznie nie przechodzi, to zawsze możesz zamarudzić jeszcze raz do lekarki...
Pieczonki ( co by to nie było )
ziemniaki, buraki, marchew, kiełbasa (+moja babcia dodaje boczek na spód), cebula, sól i pieprz - wszystko surowe obrać i pokroić w plasterki. Później się układa warstwowo w garze (my używamy Zeptera, bądź gęsiary, jeśli jest więcej gęb do jedzenia). To wszystko się dusi do miękkości i jest przepyszne ^^
Asik, jakoś przeżyję z tą rączką (na szczęście można regulować kąt nachylenia), ale naprawdę nie mam pomysłu co zaradzić na jego "parking". Bardziej jak pewne, ze sama nie dam rady wnosić, a wtargać na górę i opuszczać w dół z Markiem... - mam jakieś obawy teraz. To nie to samo, co pod przejście podziemne - tu jest "troszkę" więcej schodków do pokonania. Ale pewnie coś zaradzimy. Piwnica nie jest śmierdząca (blok ma koło 10 lat, wiec też stary nie jest), ale rozchodzi się o to, ze do wózkowni ma wstęp każdy, kto ma klucze do piwnicy, więc teoretycznie każdy będzie mógł wynieść wózek. A do naszej klitki się on nie zmieści, bo nie dość że jest mała, to jeszcze choinka, dwa rowery, trochę rupieci...=brak miejsca. Ale jakoś to będzie...
Sabcia, po urodzeniu Marka będę wyszczekana i bogata w doświadczenia, ze ho-ho!Teraz snuję tylko domysły co i jak... To tak samo, jak z tym nacinaniem krocza - bronię się za wszelką cenę, ale (mówiłam to nawet ostatnio mamie, podczas rozmowy)przecież nie wykluczam takiej ewentualności, ze jak już przyjdzie co do czego, to sama będę prosić żeby cięży - co by to szybciej poszło. Nie da się przewidzieć tego, co będzie.
Denerwuje mnie to nieustające zdrętwienie środkowego palca prawej ręki - przez to mam wiele poprawek na koniec pisania, bo albo zjadam jakąś literę, albo nieczuły paluch przyciska kilka na raz xD
Jutro idę na wizytę. Jestem przerażona wizją czekania, bo lekarka idzie na początku października na urlop, wiec jutro będą wszystkie ciężarne z trzech tygodni
(bo ona przyjmuje na kasę tylko w poniedziałki, a ciężarne zawsze przychodziły co trzy tygodnie - no, poza ostatnimi tygodniami ciąży, kiedy co dwa). Teraz wszystkie musiała pokierować na 28 i będzie masakra! Normalnie (po wprowadzeniu tego "udoskonalenia" w postaci numerków w szpitalu) czekam tam ok 3godzin (od 8 rano, ale numerek mam wyciągnięty przed 7 przez jakąś znajomą pielęgniarkę), a i tak lekarka sobie poprzestawia później jak jej się podoba...
[ Dodano: 2009-09-27, 09:31 ]
Sabcia, my mamy przygotowane dla małego na wyjście "normalne ciuszki" - body na krótki i długi rękaw, śpioszki, sweterek i czapeczkę dzierganą (pod nią bawełniana). W tym Marek będzie zapakowany w rożek, a rożek przykryty kocykiem (chyba że będzie chłodniej, w co wątpię, to wtedy się weźmie większy koc i opatuli rożek cały). Stawiam na to, ze nawet w połowie października będzie jeszcze ciepło, bo takie mamy teraz anomalia pogodowe...
A, przypomniałam sobie coś jeszcze. Jutro będę prosić lekarkę o skierowanie na jeszcze jedno usg, żeby określić mniej więcej wzrost i wagę Marka. Jak myślicie - da mi, czy już nie? Jeśli nie, to trzeba będzie się wybrać prywatnie gdzieś...