To i ja do Was dolączę.
Ciężkie były nasze początki cycowania. I były chwile zwątpienia.Kupione było mleko, czasem nawet "zrobiłam" butelkę modyfikowanego.
Po cesarce mialam powikłania i dziecko dostałam dopiero a 3 dobe.
Aurelcia urodziła sie bardzo duza (5190g) i wlasciwie kazdy w szpitalu mowił mi, ze nie wykarmie tak duzego dziecka piersia, ze bede musiala dokarmiac i z pewnoscia na karmieniu mieszanym sie skonczy.
Jak tylko corka plakała to ja mialam jedna mysl: jest głodna! nie wystarczaja jej moje cycusie !
Doszlo do tego, ze do domu zostala sprowadzona waga noworodkowa i Aurelke wazylam przed i po karmieniu, zeby wiedziec ile z cycków wyciaga.
Mówie Wam obłęd.
Notowałam wszystko w zeszyciku.
Jszcze w szpitalu mowili, ze dziecko ma przybiera na wadze dziennie 30-40 g.
Wiec bylo przeliczanie.
To był jeden wielki stres i dla mnie i dla córci.
Pewnego dnia uznałam, ze nie bede jej juz ważyc, ze na wozycie u pediatry przekonamy sie, czy dziecko dobrze przybiera na wadze. Waga została zlikwidowana. Przy szczepieniu Aurelcia zostala zwazona, zmierzona iw wtedy dopiero do mnie dotarło, ze wszystko jest w porządku, ze moje dziecko ładnie rosnie na cycu i ze zadna butelka nam potrzebna nie jest.
Mialam duze wsparcie doswiadczonych mam , ktore cycują i które powtarzały mi kazda butelka to krok w tył od karmienia piersia.No i mój ginek tez mi tłukł do głowy: Kaśka, cyc jest najlepszy na wszystko ! jak dziecko glodne- cyc! Jak dziecko spragnione - cyc! Jak dziecko chce sie przytulic- cyc!
No i udalo sie !
kazdego smoka da sie wykarmic piersia, trzeba tylko w to wierzyc, przystawiac jak najczesciej do piersi i duzo pic