18 maja 2009, 10:42
Witam!!!
.....nie wiem od czego zacząsc,zostałam dzis sama wiec chciałam napisac do was kilka słów,dziękuje bardzo za troske i pamięc o mnie,byłyscie i jestescie mi bardzo bliskie,wiec dowiedziałyscie sie prawie pierwsze o tym wszystkim co nas spotkało.....jest mi żle tak bardzo żle,przepraszam że na tak radosnym watku niestety ukarze sie taki smutny post,ale musze sie wyżalic i powiedziec co sie stało.Dziewczyny tak bardzo mi smutno i przykro,nadal nie wierze ze to juz...po wszystkim....łży cisną sie do oczu....nie moge pisac.....................................................................................................................................................................................................................................................Została juz tylko kreseczka na brzuszku,ślad po kroplówce na ręce,i akt urodzenie z adnotacją "dziecko martwo urodzone,a przecież nie tak maiło byc...................w zeszłym tygodniu kupiłam pierwsze rzeczy dla mojej córeczki,pieluszki,posciel do łóżeczka,kocyk,i ubrano ......białe.....za napisem"Jestem Aniołkiem mamusi",tak jakby los juz wiedział,wtedy nic nie zapowiadało takiej tragedii,w piątek rozłóżylismy łóżeczko,żeby wiedziec jaki mebelki dokupic,jak urzadzic pokoik,aby wszystko pasowało........tak sie cieszyłam,w myślach widziałam moje malensto,które ciuchutko sobie spi w łózeczku.........wiecie ,od poczatku wiedziałam ze to bedzie córeczka,po prostu to czułam,tak jak z pierwszym dzieciątkiem czułam ze to synek,tak teraz wiedziałam ze to bedzie córeczka..........boże,nadal w to nie wierze....ból jest okropny.....z soboty na niedziele w nocy poczułam ze twardnieje mocno brzuszek,czułam jak córeczka sie rusza,ale to były inne ruchy,taki jakby sie przeciągała,bolało,ale wziełam nospe......przeszło.....rano czułam ze cos nie tak,malutka juz sie nie ruszała,brzuszek twardniał,ale nic nie czułam,poprosiałam męża zeby zrobił mi sniadanie,bo po jedzonku mała była bardzo aktywna,zjadałam i czekałam w myslach sie modląc żeby dała jakis znak mamusi ze jest ok,że wszystko wporzadku.....niestety malutka juz zasneła..na zawsze......wtedy jeszcze miałam nadzieje,powiedziała mężowi żeby pakował torbe do szpitala bo cos jest nie tak,widziałam to przerażenie męza w oczach,i synka bo nie rozumiał co sie dzieje,Pojechaliśmy,droga sie ciągła i ciągła,w szpitalu panie pielegniarki pytają co sie stało????mówie że nie czuje ruchów dziecka.......podłączyły ktg,pani pielegniarka zaczeła szulac tetna,i co.................i nic,ja juz w myslach tylko powtarzałam,boże nie,boże pomórz.......ale juz wiedziałam ze cos nie tak,szybko na usg,pani doktor zaczeła badanie,i nic nie mówiała,i ta cisza,okropna cisza,ciasza taka jak w serdzuszku mojej córeczki,i te słowa,które wtedy usłyszłam"pani Agnieszko przykro mi ,ale nie wiedze akcji serca,dziciątko nie zyje,boże,nie wierzyłam,kazałam jeszcze jej sprawdzic,prosiałam o to jeszcze dwa razy,mówiąc ze może sie pomyliła,że niech jeszcze raz sprawdzi,ale niestety,serce mi wtedy pękło,nikomu tego nie rzycze,poszłam,do mojego męza,i powiedziałamnasz dzidzius jest już aniołkiem,dzis przestało mu bic serdzuszo,nigdy nie zapomne łez mojego męże,bicia jego serca gdy razem płakalismy,i te jego oczy tak smutne wtedy,mój mały Piotrus tego nie rozumiał,powiedziałam wtedy że jego braciszek lub siostrzyczka,jest juz w niebie u aniołków.Zrobiło mu sie smutno,w drodze do domu sie popłakał.....Pielegniarki,na szczescie bardzo mi pomogły,były bardzo wyrozumiałe,leżałam na sali sama,ale odzdział był ginekologiczno połozniczy,wiec za sciana leżały dziewczyny które czekały na poród,słuchały rano bicia serduszka swojego dzieciątka,i ja,,,,,było mi zle,płakałam,bo wiedziałam juz ze moje malenstwo nie żyje,ta noc było straszna,poprosiałam o cos na sen,pomogło,na troche,,,.....rano sie zaczeło,dostałam kroplówke z oksycotyna i czekałam na skurcze,nadchodziły powoli,wiedziałam ze musze sie przygotowac na normalny poród,cesarka nie wchodziła w gre,tak samo jak znieczulenie,w miare możliwosci pielegniarki powiedziała ze dostane cos przeciwbólowego,skurcze stawałay sie coraz czestsze,mocniejsze,i wtedy juz bolały,po godz były juz nie do wytrzymania,zawiezli mnie na porodówke,i odłoczyli kroplówke bo mój organizm juz działał na własnej czynosci skurczowej,bolało tak bardzo bolało,obok rodziły dziewczyny,ale one czekały i wiedziały,że juz za chwile usłysza krzyk swojego malenstwa,ja nie........z tego zalu złosci i bólu krzyczałam,tak bardzo bolało,krzyczałam że nie wytrzymam,pielegniarki mi bardzo pomagały,były przy mnie,bardzo im za to dziekuje,po dwóch godz urodziałm,w krzyku a potem ciszy tej okropnej ciszy,nie mogłam na nia patrzec,płakałam,a serce mi pękało,chciałam ja zapamietac taka jak sobie wyobrażałam,taką jak chciałam,taką jak kochałam,chciałam żeby mi tylko powiedzieli czy to synus czy córeczka,........moje przeczucie sie sprawdziło,córeczka,moja córeczka wymarzona i tak wyczekiwana,...........no i juz po,ból fizyczny zniosłam,ból w sercu nie mija,tak bardzo boli,jest we mnie tyle żalu do boga,po co daje szczescie a potem zabiera,czy to moja wina,a jak tak to za co?wszyscy mówia że bog wie co robi,?????tylko ja pytam gdzie jest ten bóg????????dlaczego takie rzeczy sie dzieją?????Przyczyna prawdopodobnie było podduszenie sie pępowinka,wad na zewnatrz nie było widac,była piękniutka.................................sekcji zwłok nie chciałam,bo czy teraz to ją nam zwróci,tak zrobiałm,prosze żęby nikt mnie nie oceniał,bo najgorszemu wrogowi ni życze żeby znalazł sie w takiej sytuacji i podejmował takie a nie inne decyzje,jesli chce oceniac niech lepiej sie pomodli za moją córeczke..........Jest nam bardzo cięzko,mąz od dzis w pracy,mały w przedszkolu,a ja siedzie cichutko,i nic nie mówie..........byłam dzis juz w kosciólku,pomodlic sie,za moją kruszynke,i spytac Pana Boga za co I dlaczego......niestety nie dostałam odpowiedzi,...........musze sie teraz pozbierac,narazie mam 8 tyg macierzynskiego,potem bede chciała wziąsc l4 i potem zaległy urlop,żeby odpoczac od wszystkiego,do mojej starej pracy nie wracam,to juz postanowione,poszukam czegos innego,musze zaczasc wszystko od nowa,a potem jak sie uda to dac życie nowemu malenstwu,mam nadzieje ze sie uda,jak najszybciej,nigdy o niej nie zapomne......bo bardzo ją kocham,i nikt mi jej nie zastąpi....................życze wam aby wam sie udało,bądzcie szczesliwe,i cieszcie sie ciąża,a potem waszymi maluszkami,bede trzymac za was kciuki,ale na waszym watku nie bede sie narazie pojawiac,zrozumcie to jeszcze wszystko tak bardzo boli,wszystko sie kojarzy..............
Przepraszam za błędy,przepraszam że tak smutno.....