Ello!!!
czytam wasze wypowiedzi o mężach (myślę o swoim, też nie ideale) a na ustach mam piosenkę "świat nie wierzy łzą, szkoda naszych łez...." la la la...
a i jeszcze mam na ustach pianę od piwa hyhy - wzięłam sobie do serca wasze rady!!!
w nonono z wszystkimi niedokończonymi dziś sprawami, właściwie to we wszystkim pomaga mi mama

a J. tylko w skrajnych przypadkach mojego "zakręcenia"... w sumie to nie brakuje mi go w dzień bo i tak robię swoje - no może przy Miłoszu mógłby bardziej mi pomóc, bo synek domaga się więcej uwagi - wiadomo. Ale najbardziej mnie boli jak w niedzielę leci na warsztat (kupił na spółę ze znajomym dodga rok '65) i remontuje tego oldmobila... mmmmmmmm udusiłabym, ale nie zaświtało mnie w głowie i nauczyłam ( a może przypomniałam) mu piękny wyraz
PRIORYTET
Mam nadzieję, że złapał, ale w razie "W" i tak codziennie cierpliwie mu o nim przypominam a na końcu dodaje magiczne Kocham Cię
Gdzieniegdzię w swoich wywodach przekazuję komunikaty typu "JA"... czyli to
ja ciebie proszę kochanie... a nie jakiaś Iksińska... to
mnie masz pomóc lub wyręczyć... to
ja ciebie potrzebuję i to
ja lubię jak spędzamy czas razem
Mówię WAM to działa

Podobnie jak metoda zdartej płyty...
