: 28 lip 2010, 14:05
naprawde zdaje sobie sprawe co czujesz...
u nas w zasadzie nie wiadomo co dzialo sie z tat przez prawie godzine.... bo ok 15 widzial go wujek, wszystko bylo ok... pogotowie zostalo wezwane dopiero ok 16... tata lezal kilka metrow dalej niz spotkal wujka... takze nie wiadomo czy ludzie nie reagowali bo to przeciez dosc ruchliwa ulica... moze mysleli ze ktos pijany lezy.... nie wiem... czasem mysle ze ta niewiedza jest najgorsza... wiesz moze masz racje ze przez ten czas mogliscie sie pozegnac z tat... pogodzic choc troche z mysla ze moze go zabraknac... ja widzialam tate kilka dni zanim zmarl... potem juz nie chcialam ogladac go w trumnie zeby zapamietac takiego jaki byl... i caly czas jakby nie dociera do mnie ze taty nie ma... dzien wczesniej powiedzielismy ze jestem w ciazy... strasznie sie cieszyl... zanim zmarl poszedl pochwalic sie swojemu bratu i pojechal do dziadkow z nowina ze w koncu bedzie mial wnuka od nas... jak dzis o tym mysle to wcale nie jest latwiej... caly czas probuje sie wylaczac... zyc wspomnieniami... i powiem szczerze ze nie docenialam mojego taty... teraz to wiem i dopiero teraz widze jak byl dla nie wazny... mama strasznie to przezyla... mam wrazenie ze umarla jakby razem z tata jakas czesc mamy... to juz nie jest ta sama osoba... tata zmarl dwa dni przed ich rocznica slubu... zaproszeni goscie zamiast na jubileusz... przyszli na stype... mama nosi caly cxas lancuszek taty, uzywa jego perfum... caly czas powtarza ze tata zrobilby tak powiedzialby to i tak w kolko... a pza tym wpadla w taka depresje ze boimy sie ze moze cos sobie zrobic... caly czas powtarza ze nie ma po co zyc ze chce byc z tata... ze podpali dom albo ze marzy o tym zeby rzucic sie pod samochod... a ma dla kogo zyc ma dzieci i to jeszcze w wieku 15 i 13 lat... ma dwoje wnukow... ale nie docieraja zadne argumenty....
a jak Twoja mama to znosi? dla Was tez musial byc to straszny szok... caly ten wypadek... spiaczka taty... to naprawde trudne ale nigdy nie wiadomo co przyniesie dzien...
ale znowu sie rozpisalam... ale moze dobrze.... bo caly czas nosilam to w sobie.... nie chcialam o tym rozmawic.... a co do pani doktor to caly czas zastanawiamy sie nad zgloszeniem sprawy w prokuraturze barzd izbie lekarskiej... wiem ze tacie to zycia nie wroci ale moze uratuje kogos innego.... najgorsze bylo to jak powiedzial nam pan ktory robil sekcje ze gdyby dzien wczesniej zrobili tacie ekg to mial bardzo duze szanse zeby zyc... i napewno masz racje ze tak musialo byc ale caly czas pozostaje taki zal i powraca pytanie czy rzeczywiscie mogl zyc...
u nas w zasadzie nie wiadomo co dzialo sie z tat przez prawie godzine.... bo ok 15 widzial go wujek, wszystko bylo ok... pogotowie zostalo wezwane dopiero ok 16... tata lezal kilka metrow dalej niz spotkal wujka... takze nie wiadomo czy ludzie nie reagowali bo to przeciez dosc ruchliwa ulica... moze mysleli ze ktos pijany lezy.... nie wiem... czasem mysle ze ta niewiedza jest najgorsza... wiesz moze masz racje ze przez ten czas mogliscie sie pozegnac z tat... pogodzic choc troche z mysla ze moze go zabraknac... ja widzialam tate kilka dni zanim zmarl... potem juz nie chcialam ogladac go w trumnie zeby zapamietac takiego jaki byl... i caly czas jakby nie dociera do mnie ze taty nie ma... dzien wczesniej powiedzielismy ze jestem w ciazy... strasznie sie cieszyl... zanim zmarl poszedl pochwalic sie swojemu bratu i pojechal do dziadkow z nowina ze w koncu bedzie mial wnuka od nas... jak dzis o tym mysle to wcale nie jest latwiej... caly czas probuje sie wylaczac... zyc wspomnieniami... i powiem szczerze ze nie docenialam mojego taty... teraz to wiem i dopiero teraz widze jak byl dla nie wazny... mama strasznie to przezyla... mam wrazenie ze umarla jakby razem z tata jakas czesc mamy... to juz nie jest ta sama osoba... tata zmarl dwa dni przed ich rocznica slubu... zaproszeni goscie zamiast na jubileusz... przyszli na stype... mama nosi caly cxas lancuszek taty, uzywa jego perfum... caly czas powtarza ze tata zrobilby tak powiedzialby to i tak w kolko... a pza tym wpadla w taka depresje ze boimy sie ze moze cos sobie zrobic... caly czas powtarza ze nie ma po co zyc ze chce byc z tata... ze podpali dom albo ze marzy o tym zeby rzucic sie pod samochod... a ma dla kogo zyc ma dzieci i to jeszcze w wieku 15 i 13 lat... ma dwoje wnukow... ale nie docieraja zadne argumenty....
a jak Twoja mama to znosi? dla Was tez musial byc to straszny szok... caly ten wypadek... spiaczka taty... to naprawde trudne ale nigdy nie wiadomo co przyniesie dzien...
ale znowu sie rozpisalam... ale moze dobrze.... bo caly czas nosilam to w sobie.... nie chcialam o tym rozmawic.... a co do pani doktor to caly czas zastanawiamy sie nad zgloszeniem sprawy w prokuraturze barzd izbie lekarskiej... wiem ze tacie to zycia nie wroci ale moze uratuje kogos innego.... najgorsze bylo to jak powiedzial nam pan ktory robil sekcje ze gdyby dzien wczesniej zrobili tacie ekg to mial bardzo duze szanse zeby zyc... i napewno masz racje ze tak musialo byc ale caly czas pozostaje taki zal i powraca pytanie czy rzeczywiscie mogl zyc...