Strona 55 z 494

: 12 paź 2007, 09:11
autor: Katka
babe_boom pisze:K@tk@, nie uważam aby Ślub Kościelny był gwarancją... przeciez jest wiele par które go nie mają a sa bardziej szczęśliwsi od tych którzy Ślub Kościelny mają... Ja mam Kościelny i szczęśliwa nie jestem :ico_nienie: i bardzo żałuję, że go mam...


Ale niektórzy naparwde tak mysla. Że slub kościelny zalatwia sprawę i gwarantuje szczelsiwe zycie. Jak stracilismy pierwsze dzieciąko to dziadek mojego M zranił nas do zywego, bo pow.ze jak bysmy mieli slub koscielny, chodzili regularnie do koscioła i modlili sie to taka tragedia by nas nie spotkała.Jak on mógł??? :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek:

MONIKAB cudny dzidzius w Twoim podpisie :ico_brawa_01:

: 12 paź 2007, 09:26
autor: MONIKAB fr
K@tk@, niestety ludzie "starej daty" maja takie sredniowieczne myslenie...
mi tez by sie przykro zrobilo gdyby ktos bliski powiedzial mi cos takiego...
wiesz... dawniej jak ludzie brali slub koscielny... to juz do konca zycia... nie wazne czy byli szczesliwi czy nie... "malzenstwa na pokaz"... "szczesliwe" pary... lepiej cale zycie meczyc sie ze soba i zyc "po bozemu" w " chorym" zwiazku jak sie rozejsc i na nowo ulozyc sobie zycie...
a poronienia... tez byly!... tylko medycyna nie byla na takim poziomie jak teraz... ludzie nie chodzili do lekarzy... wiele kobiet bylo w ciazy i poranialo nawet nie wiedzac ze w ciazy byly...
ja bym dziadziusiowi wszystko wyjasnila :ico_zly:

: 12 paź 2007, 09:42
autor: Katka
a ja nie mam siły czegokolwiek mu wyjasniać :ico_placzek:
dziadkowie jeszcze nie wiedza, ze stracilismy drugie Dzieciatko. Az sie boje, ze w dzien naszego slubu dziadek znowu coś palnie durnego, a ja wybuchne płaczem albo M sie wkurzy i bedzie bardzo nieprzyjemnie :ico_placzek:

: 12 paź 2007, 11:03
autor: babe_boom
starsi ludzie czasem coś chlapną bez zastanowienia i nawet nie zdają sobie sprawy, że wyrządzają innym krzywdę... może ktoś z nim wcześniej porozmawia żeby nie "wypalił" z taką głupotą...

: 12 paź 2007, 11:50
autor: iw_rybka
K@tk@, kochana - slub koscielny nie jest gwarantem ale zwsze mozesz sobie mysles w glowce,ze nie zaszkodzi - ze teraz jak bedziecie polaczeni siwtym wezlem malzenskim to Bog juz was tak nie doswiadczy.Twoj mezus juz na zawsze bedzie twoj,i nie wazne co przyniesie jutro - on juz zawsze bedzie dla ciebie a ty dla niego.Slub to jeden z tak nielicznych najpiekniejszych dni w zyciu kobiety - ciesz sie nim prosze.

Tyle osob jest wam zyczliwych,bozia zabrala wasze dzieciatka do siebie ale dala w zamian ludzi,ktorzy was kochaja,przyjaciol ,ktorzy o was mysla i mase nieznajomych kobiet z TT,ktore sie za was modla - nie jestescie sami i jestem pewna,ze kiedys jeszcze bozia da wam wasze ubragnione szczescie.

Malgosiu - idz do innego lekarza albo zrob sobie bete.Trzymam kcuki za fasolke :ico_olaboga:

: 12 paź 2007, 12:12
autor: Paulina82
K@tk@, no to chyba muszę Ci opowiedzieć o mojej historii z Bogiem,nigdy nie byłam jakoś bardzo wierząca raczej nie latam do kościoła mój chłopak z którym mam synka bo Emil nie jest ojcem Bartka pochodzi z baaaardzo wierzącej rodziny ale tylko na pokaz wiesz latają do kościoła modlą sie itp jego ojciec lubi zaglądać do kieliszka i przy okazji bije swoja żonę tak dla rozładowania ale to wielka tajemnica ich rodziny wogóle obgadują wszystkich jak leci jego mama po wszystkim stwierdziła ze musimy sie rozstać(byłam wtedy u niego w Słupsku ja jestem z okolic Poznania) tak na marginesie nawet na pogrzeb Bartka nie przyjechali bo rodziłam w Poznaniu(taka z nich wiara bije) no i kiedy stwierdziła że nie mam sensu żebyśmy byli razem to wyrzuciła mnie z domu od siebie kazała mi wracać do domu...ale tu nie o to chodzi ....kiedy byłam w ciąży z Bartkiem postanowiłam sobie ze będę co niedziele chodzić do kościoła i cała ciąże co niedziele do kościoła chodziłam i modliłam się całym sercem o zdrowie dla mojego dziecka...moje modlitwy nie zostały wysłuchane dostałam największego kopa jakiego mogłam dostać i nie winę Boga tylko jestem zła że skoro jest to dlaczego mi to zrobił ?????????Nie satysfakcjonują mnie odpowiedzi ludzi typu może Bartek był tam potrzebny itp bo mi jest potrzebny najbardziej bo to ja jestem jego mama i to mi go zabrał ...a ja tak prosiłam o niego :ico_placzek: ....dzisiaj mam swoje zdanie na temat wiary ale nie będę o tym pisać bo kogoś mogę urazić bo szanuje ludzi za wiarę w coś trzeba wierzyć taka nasza mentalność ale odemnie usłyszysz to nie ma znaczenia czy macie ślub czy nie dla mnie ważna jest miłość ludzi do siebie bo to jest potęga nie wiem czy Bóg nas kara przecież On jest taki dobry a dobrzy ludzie dają dobro a nie je zabierają!!!!!!!!!!

To tyle odemnie ....

: 12 paź 2007, 12:19
autor: babe_boom
wiele ludzi zaczyna chodzić do Koscioła dopiero jak mają problemy i wtedy zaczyna się "Panie Boże ja bede tu przychodził ale Ty daj mi to i to... to chyba nie do końca tak jest... dla mnie żałosne...

: 12 paź 2007, 12:31
autor: Katka
Jestem z M juz 8 lat, prawie 2 lata jestesmy małzenstwem (dla niektórych tylko "cywilnie" , dla innych w ogóle nie jestesmy małzenstwem, bo nie mam świstka z kosciółka). I w tej chwili to nie Bóg daje mi siłe i wiare, nadzieje. Nie on.Do niego wcale sie nie zwracam. Tylko mój najdroższy niezastąpiony Mąż, moja najukochansza Mama, Ojciec, Siostrunia i przyjaciółki z TT. I to miłosc mojej najblizszej rodziny, a zwłaszcza Męża pozwala mi przetrwac te tragedie, która obecnie przezywam. Ciepłe slowa, wsparcie, otucha, pamiec o nas, które otrzymuje od kobietek z TT. To sie dla mnie liczy. I jesli bedzie mi dane kiedykolwiek zostać Mamą naszego dziecka (urodzonego, zywego; bo ja w tej chwili czuje sie juz Mama, tylko moje dzieci nie mogą byc przy mnie, w moim mniemaniu Mamą zostaje sie w chwili poczęcia dzidziusia)to tylko dlatego, ze przeprowadzimy teraz szereg niezbednych badan, by odnaleźc przyczyne smierci naszych dzieci. Nie uwazam, ze to bedzie dla nas nagroda za to, ze zdecydowalismy sie na slub koscielny. Dla mnie jedno z drugim nie ma ABSOLUTNIE NIC WSPÓLNEGO !

: 12 paź 2007, 13:02
autor: Nilem
Kotko - jest mi bardzo przykro, że już po raz drugi spotyka Cię taka tragiedia i jestem pod wrażeniem Twojego ostatniego posta- chciałabym jednak do niego coś dodać.

Na początku, zaznaczę że nie wierzę w Boga, w jakąś wyższą istotę, która ma wpływ na moje życie - od której zależy powodzenie lub jego brak w moim życiu. Nie podoba mi się taka koncepcja. Uważam, że wszystko ma swoją przyczynę - większość tych przyczyn na szczęście możemy poznać i to od nas zależy co z nimi zrobimy, nie zależy od posiadania ślubu kościelnego bądz jego braku. Sama przeszłam lekką batalię z rodziną kiedy oświadczyłam, że ślubu ani chrzcin nie będzie - o ironio, sprawę załatwiła informacja, że chętnie zrobimy "powitalną" imprezę dla Istotnika jak już się pojawi.

To wspaniale, że masz takie wsparcie w partnerze, w rodzinie, w ludziach Ci bliskich, ale przecież, niestety, nikt nie ma takiej mocy żeby zabrać trochę tego cierpnienia, które przechodzisz... Myślę, że radzisz sobie baaardzo dzielnie. Może powinnaś troszkę też w ten sposób myśleć, odrobina zdrowego egoizmu i wiary w siebie.
Jesteś mądrą, silną kobietą radzisz sobie z tym wszystkim wspaniale, nie poddajesz się. To moim zdaniem cholernie ważne dla Ciebie w tej chwili - szukanie takich właśnie pozytywów w sobie. One dają kopa do dzialania i do dalszego funkcjonowania.


Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i wysyłam dużo dobrości w Twoją stronę;)

: 12 paź 2007, 13:17
autor: Katka
Naszym głownym celem jest teraz wykonanie badań i znalezienie przyczyny. Jesli ja znajdziemy bedzie wspaniale (bez względu na to czy bedzie "błahostką" do wyleczenia czy tez taka rzeczą, która przekresli nam szanse na bycie rodzicami własnego dziecka). Ja musze wiedziec co sie stało, dlaczego nasze dzieci umarły. I choćbym miała usłyszec najgorsza z prawd, to wole miec tę swiadomosc, ze naparwde nic juz nie da sie zrobic. Nie mogę zajść w kolejną ciąże po to tylko, by ją znów utracić, by kolejne nasze Dzieciątko odeszło i stało sie ANiołkiem. Przeciez to nie ma najmniejszego sensu... Nie moge tak "na slepo" decydowac sie na to, co przyniesie los i ryzykować utratą trzeciej Gwiazdeczki.

Nilem tak szczerze to nie czuje sie ani silna ani dzielna. Cierpie okropnie. I wiem tez, ze cierpi mój cudowny Mężulek i moja droga Mamusia i Tata i Siostrunia (jest w 29 tc, miałysmy razem rodzic, gdy byłam w ciązy z Malinką). Wiem, ze mój widok sprawia im ból. Ale ja musze teraz rozpaczac, opłakiwac nasze dzieci, chce sie zamknąc w domku, nie spotykac sie z ludzmi, nie musiec im nic tłumaczyc. I wcale nie chce zapomniec o tym, co było.Nie mam jeszcze sił, by myslec naprzód, by nie ogladac sie za siebie. Wciaz mysle, analizuje, gdybam. Moze nawet tez szukam winy w sobie :ico_placzek: I zastanawiam sie czy wsyztsko robiłam, jak nalezy. Co sie stało, ze mną, ze nasze Malenstwo nie mogło rozwijac sie prawdiłowo w najbezpieczniejszym dla niego miejscu, w mojej macicy. To miało byc bezpieczne schronienie dla niego na te 9 miesiecy.

...