padam z nóg i na pysk, usypianie dzieci dziś to byla walka z wiatrakami
tak się rozbrykaly, że nawet w lózku nie bylo mowy o spaniu, po prawie dwóch godzinach w końcu się poddałam i zabrałam Antka z pokoju, kazałam mu siedziec u sibie tak dlugo az Franek zasnie, potem to juz byla kwestia kilku minut. Masakra.