witam z rana, jak Agatka pozwoli to opiszę poród
ona leży najedzona i przewinięta ale i tak rączki zjada bo cysia chce

póki nie płacze to klikam
Quanchita, kolacyjka pychotka. pępek 4 doby to chyba mega szybko, czytałam że normalnie tak 10-14 dni

mam nadzieję że w przyszłym tyg odpadnie

w sumie nie jest upierdliwy ,ale te kąpiele
Agatka spała dziś od 21 do 8 z kilkoma przerwami na jedzenie i dwie kupy

wstałyśmy ok.8mej i do teraz bryka. Jest taka kochana że bym ją schrupała
mam nadzieję że uśnie koło 11tej i pośpi do 14tej to akurat będę miała czas dla starszaka bo on jest tak strasznie mamy spragniony że
Laupina, ja już nie chcę więcej dzieci. może gdyby bocian przynosił. na trzeci poród się nie piszę
a więc opis:
w poniedziałek te nieregularne skurcze trzymały mnie całe popołudnie. wieczorem jak smyk padł a ja siadłam przed tv to one jakieś takie bardziej regularne sie zrobiły, co 10-15 min i trzymały ok 40s. czekałam aż M. z pracy wróci żeby zrobić "próbe prysznicową"- czy woda je wyciszy czy nie. koło 22giej wskoczyłam pod prysznic, no i jak wyszłam to załamka bo skurcze co 20 min i prawie niebolesne. wkurzyłam sie i przed północą postanowiłam iść spać. i tu szok. jak sie położyłamto skurcze nagle co 7 min i wydawały mi się bardzo bolesne (o ja głupia i naiwna

). M. jak zobaczył że ja mam te skurcze co chwile to zaraz chciał wołać sąsiadke do smyka i gnac na Kraków, ja że nie bo chce spać

no ale skurcze spać już nie dały to sie zebraliśmy i w droge. Kraków w nocy cudny do jazdy, pustki totalne

w aucie skurcze już co 5-6 min, dotarliśmy na miejsce w godzinkę. na Ujastku zaspany lekarz mne zbadał i mówi "począteczek, przyjmiemy pania, jak sie nie rozkręci damy oksytocyne". ja myślę "chłopie jaki począteczek, mnie boooli!"
poszliśmy na sale przedporodową i tam sie zorientowałam że moje skurcze gdzieś znikają. wystraszyłam sie nie na żarty że ustało ale to tylko z emocji było bo potem wróciły
niestety trafiła mi się położna rzeznik, tak mnie zbadała że myślałam że chce Agatke wyjąć przy 3 cm rozwarcia (bo tyle miałam wtedy). .
wygoniłam M. do domu żeby starszaka odwiózł do pkola i zabrał mi jakiś prowiant bo bylam pewna że czeka mnie długi poród.
ok. 6tej rozwarcie 5 cm. skakałam na piłce,. pomagałą w rozwieraniu i jakoś ulge przynosiła.
ok 8mej wizyta- 6cm , główka pięknie przyparta, oksy nie trzeba
przyszła położna- na szczęście na dziennej zmianie była kobieta anioł. poleciła mi żebym pod prysznic wlazła i polewała brzuch- jaka ulga!!!!
ok 9tej zaczał sie hardkor! skurcze co 2 min i bolesne także chciałam odgryzc palce sobie M. przyjechał akurat w tym momencie więc trochę go wymęczyłam jojczeniem
gdzieś po 10tej czy przed 11ta położna mnie zbadała i mówi żebym spróbowała poprzeć, ja jej że nie umiem

jakoś mnie zmotywowała, stwierdziła na tym parciu pełne rozwarcie i mówi "choć na porodówkę". A tu moja psycha mnie zawiodła.totalnie wymiękłam i mówię że nie idę, bo mnie boli, nie urodzę bo nie dam rady itp. M. się do dziś ze mnie śmieje, a i ja uważam teraz że byłam zabawna
położna wspólnie z M. jakoś mnie przetransportowali na ten piękny porodowy fotel, ja usilnie starałam sie im wytłumaczyć że to nie ma sensu bo ja nie dam rady- nie wiem co mi odbiło
[ Dodano: 22-06-2012, 10:58 ]
no i tampołożna była cudna, tak mnie motywowąła. ja nie chciałam przec a ta mi mówi że robię to świetnie i że ona widzi czarne włosy Agatki, że zaraz wyjdzie itp. za wszelką cene starała sie też nie naciąc no i sie udało. lekarz był przy mnie i na 4tej fazie parcie pomógł wyprzeć Agatke popychając jątroche (wiem że to nie do konca dobra praktyka ale i Patryk i Agatka byli tak wspomagani i dzięki temu rodziłam krótko- w obu przypadkach faza parta to 10 minut)
jak Agatka wyszła i położyli mi ją na brzuch to już nie pamiętam bólu, pamiętam że tak ciuchutklo płakała, prześlicznie

i taka drobniutka sie wydałą. wzieli ją powycierać i zważyc- z tego wszystkiego pomiarów nie zapamiętałam. dostałąm ją na klate na chwile a potem jak gin mi szew zakładał to niunie ubrali. pojechałyśmy na sale i już się mogłyśmy karmić. wstałam po ok 2-3 godz i już byłam normalnie na chodzie
ogólnie poród łatwy dość ale moj kryzys w fazie partej zaskoczył mnie bardzo
M. stał przy mojej głowie do wyjścia Agatki, pępowiny nie przeciął- sama się bałam że zemdleje. na szycie wrócił na przedporodową i popakował mi rzeczy.
bez niego sobie tej koncówki nie wyobrażam
[ Dodano: 22-06-2012, 10:59 ]
Mam nadzieję że opis nie jest zniechęcający ani przerażający. Dzidzia jest najpiękniejszą nagrodą za wszelki trud
[ Dodano: 22-06-2012, 11:03 ]
Agatka w czasie mojego pisania zasnęła
