Jak na razie nic mnie nie łapie. I wiecie co, dużo, dużo chodzę, nawet jak jest mróz. Wydaje mi się, że banie się śniegu i mrozu sprawia, że organizm nie jest przyzwyczajony do wychodzenia na zewnątrz, a potem - od razu grypa. Ponadto ostatnio mam ochotę cały czas na śledzie i rybkę, ten swój omegarden łykam teraz tylko 3 razy w tyg. Zobaczę jak długo będę miała ochotę na rybkę :)
Zbliżają się święta więc podejrzewam, że ochota na rybkę ci się szybko znudzi, bo rybka ci sie przeje haha
Natomiast co do hartowania się - to przecież gdy jest silny mróz to wszystkie wirusy i bakterie w powietrzu zanikają (no może nie wszystkie, ale większość ). Najgorzej z zachorowalnością jest wówczas kiedy pogoda jest "niewyraźna", tzn za oknem jest ok. zera stopni, pada deszcz ze śniegiem i w ogóle jest taka plucha.
Dlatego dzieci drogie pijcie tran