to gratulacje stanowiska. To świetnie, że tak właśnie się nazywa, a dlaczego? Bo najwięcej na rynku poszukuje się project managerów.
Ja znowu nie mam siły do mojej teściowej. Wczoraj dowiedziałam się, ze zaniedbałam dziecko. Mój M dalej uparcie rozmawia ze swoją mamą na głośniku i nie dochodzi do niego, ze nie chcę tego słuchać. Powiedziałam mu, że jak ma tak rozmawiać, to niech wcale nie dzwoni przy mnie i w ogóle mam to gdzieś czy dzwoni czy nie. Teściowa oglądała program o metodzie Suzuki - tylko nie umiała oczywiście nazwać, to inna sprawa. Mówi mój M, że już od dawna o tym wiemy. A ona, że to dzieci od dwóch lat się uczy i dla Ami za późno i ją zaniedbujemy. M mówi, że we Wrocławiu jest od 3 lat i kosztuje 600 zł miesięcznie (trochę przesadził i dobrze) i że jak babcia taka dobra i zainteresowana wnuczką, to niech da co miesiąc na rozwój wnuczki (pomijam milczeniem fakt remontowania mieszkania szwagierki, który teściowie finansują, bagatela - kilka tysięcy. Oczywiście my jak chcieliśmy, np szlifować płytki, to wymyślamy, ale mojego M siostra ma wizję artystyczną. W sumie też bym miała wizję artystyczną, kiedy ktoś płaciłby za mnie. My takiego luksusu nie mieliśmy, ponieważ za wszystko płaciliśmy sami i sami robiliśmy
Po prostu zaczyna się dziać źle i coś jest nie tak). Na propozycję opłacenia przez babcię lekcji metodą suzuki - babcia stwierdziła, że dziecko ma dwie babcie, to niech druga też finansuje, a mój M, że wytłumaczy wnuczce, że babcia nie da na jej rozwój artystyczny, bo jest sknerą i w sumie ma ważniejsze wydatki i że to jest powód jej zaniedbania. Ręce opadają. Pytam mojego M, czy następnym razem, kiedy dziecko będzie chore, a on na wyjeździe, a ja na rozmowie o pracę czy może już w pracy, to mam zadzwonić do jego mamusi i powiedzieć, żeby przyjechała popilnować dziecka, bo w końcu są dwie babcie, a nie tylko jedna, która się ciągle dzieckiem zajmuje. A na koniec mówię, że jak mają przyjechać na dzień babci dziadka, a mają, bo potwierdzili, to niech ich uprzedzi, że go nie ma i skazani są na moją wspaniałą osobę, a w związku z tym niech się nie odzywają w ogóle jeśli mają takie bzdury opowiadać. Po prostu nie mam siły. Dzisiaj wyżaliłam się mamie i nawet ona stwierdziła, że nie wie, co się dzieje z moją teściową i że chyba menopauza czy tak tę chorobę przeżywa. A ja nie mam pojęcia czy reagować, iść na noże, udać, ze nie słyszę. Pewnie zrobię to ostatnie, bo nie mam ochoty się kłócić. W końcu to rozmowa matki z synem (tak samo chyba mądrych), a że on lojalnie wobec mnie rozmawia na głośniku, to inna sprawa. Wczoraj zwróciłam mu uwagę i chyba dotarło, że nie życzę sobie słuchać jego radosnych rozmów z mamą. Tylko czasem trochę to wszystko sprawia przykrość.
Za to Amelka dzisiaj ułożyła piękną piosenkę: Moja mama ukochana robi pyszne mi śniadania
Chodzi teraz i śpiewa. W ogóle jest zaziębiona i cieknie jej z nosa makabrycznie.