massumi, nic Ci kobieto nie wytłumaczę, bo ja sama dziś nerwa złapałam
A może Ci jakoś wytłumaczę, taki dzień i już, może pełnia księżyca a może.......
Ale wiesz co mam ten sam dylemat co Ty, to znaczy mąż już sobie zaplanował, że jedziemy wszyscy do teściowej na Wszystkich Świętych. A ja nie wiem jak mu mam powiedzieć, że nie mam najmniejszej ochoty, po pierwsze szkoda mi dziecka, to daleka droga, po drugie u teściowej jest zimno, bo oszczędza na ogrzewaniu więc nie wiem jak taka zmiana może wpłynąć na malucha, po czwarte nie mam ochoty siedzieć przy stole i patrzeć jak wszyscy jedzą coś czego mnie nie wolno (Karola coś na policzku wysypało, nie wiem od czego więc znów trochę ściślejsza dietka) i nie chce mi się jak cholera. Nie lubię sama zostawać i już sama nie wiem co mam robić.
Ale nerwa to złapałam, bo ciągle dziś krzyczał na Kacpra, że bałagan, że to, że tamto. Dzieciak ledwo z łóżka wstał, a ten na niego więc stanęłam w obronie. I wygarnęłam, że bałaganiarz to on po tatusiu i tyle.
Widzicie więc, że u takiej Sikorki też nie zawsze jest różowo, ale jedno jest u nas napewno wygarniemy sobie wsjo, a potem już szybka zgoda.
O rany ale się rozpisałam