shoo, masz rację nie wyciągaj pierwsza ręki.
Sorki ale wczoraj pogadałam sobie z P. na temat twojego A., powiedział tylko że on ze mną może się nie odzywać ale do dziecka to zawsze i zrobić nad nim też.
No niby tak jest, ale jak jest afera to ja mam go w nonono i sama wszystko robię - on nazywa to fazą "Matki Teresy"
śmieje się że już przyszła i mi pomaga
tzn. generalnie, nawet jak sie poklocimy, to on sie zajmuje malym, przynajmniej zmienia mu pieluchy, bo teraz sie nie orientuje, jak (i co) maly je... w sensie, ze kasze na drugie sniadanie, a pozniej obiadek i deserek... nie wie, jak czesto podawac soczki itp.
on potrafi tylko butle zrobic i podac malemu...
nie chce,zeby wyszlo, ze on jest jakims wyrodnym ojcem, bo tak nie jest... moze rzeczywiscie go tak bardzo ten kregoslup boli (idzie dzisiaj na 17 do lekarza), ze nie jest w stanie sie schylac i podnosic malego... skoro juz 2 dzien w domu siedzi, zamiast isc do pracy...
nie wiem, co o tym myslec.. wiem tylko, ze gburowato sie zachowuje, tak, jakby to, ze go cos boli, to byla moja wina... i oczekuje ode mnie pomocy, a sam jest chamski... jak to pogodzic???