Hej!
Dziś mi lepiej troszkę choć stan podgorączkowy mam dalej, ale już się kulam jakoś a nie taki ciapcioch.
W poniedziałek Was nadrobię, obiecuję!
Teraz opis porodu:
Jak wiecie skurcze miałam już jakiś dłuższy czas, krwawiłam, miałam boleści.
27.08 rano znów dość silno zakrwawiłam, doszły skurcze ale jakoś tak nie porodowo wyglądające. Trwały one od samego rana nieustannie do 16 i stwierdziliśmy z mężem, że jedziemy bo nie wiadomo czy coś złego się nie dzieje z małym. O 17 byliśmy na IP ale czułam, że akcja ruszyła bo się zrobiło boleśniej i sensowniej pod względem regularności. Na Ip miałam 4 cm, o 17:45 weszłam na trakt porodowy a tam po badaniu już 6 cm
bolało bardzo ale szło to rozwarcie całkiem fajnie co badanie to więcej, potem odeszły wody ale tylko ich odrobinka była już we mnie. I co ciekawsze- dwa pierwsze porody kończyłam ulgą na parciu a tu ...gdy przyszło 10 cm nic, czekamy, czekamy nic nie czuję tylko ból silny, że mną skręcało, bolało bardzo, przy żadnym dziecku tak nie miałam...i nic..położna kazała mi się położyć i na jej polecenie przeć- KOSZMAR, myślałam, że mnie porozrywa od środka a dziecko i tak nie wyjdzie, wołam, że nie daję rady już, że nie umiem wyprzeć bez skurczy (z książeczki widzę, że 30 minut to trwało, mąż mówił, że te męczarnie trwały długo) partych aż tu nagle jak przyszły to ulga bo mogłam współpracować, czułam kiedy przeć, kiedy nie i już poszło pięknie i od tego momentu chwilkę i mały był na świecie a krocze całe-położna stwierdziła, że gdyby nie nadeszły musiało by być nacięcie. Ulga rewelacyjna pod prysznicem, ból o wiele znośniejszy.
Dostał 8 punktów, bo był bardzo siny, okręcony parę razy pępowiną i opity wodami, przez 1 h leżał w inkubator ku bo był solidnie od śluzowywany.
Ogólnie poród 3 poród pod względem czasu był krótszy ale najgorszy pod względem parcia a w zasadzie braku skurczy partych.
Nasz najmłodszy ze skarbów ladnie ssie i jest kochany.