13 cze 2013, 09:47
Idzie dość mocno podchmielony facet ulicą, pada deszcz, wieje, pogoda po chuju. Na postoju stoi jedyna taksówka, na ulicy nie ma ludzi.Podchodzi do złotówy i pyta:
- "Panie, ile na Kościuszki?"
- "40 ZŁOTYCH"
-"Mam 20 złotych. Dałoby radę?"
- "NIE MA MOWY. 40 ZŁOTYCH I JEDZIEMY"
- "No bądź pan człowiekiem - pada, nikt panu nie przyjdzie, co panu za różnica?"
- "NI CHUJA - 4 DYCHY. ZA 20 ZŁOTYCH NIE ODPALAM NAWET SILNIKA, IDŹ PAN STĄD"
Co było robić - podpity facet zaklął pod nosem, postawił kołnierz i poszedł. Następnego dnia idzie sobie po rynku, a tam, na głównym postoju około 15 taksówek. A na końcu kto? Ten taksiarz, który go tak niemiło potraktował poprzedniej nocy. Podchodzi więc do pierwszego z taksówkarzy z pytaniem:
"Panie, ile na Piastów?"
"3 DYCHY"
"Dam panu stówę, ale dodatkowo zrobi mi pan laskę. Ok?"
"SPIERDALAJ PAN!"
Podchodzi do następnego i pyta o to samo. Później do następnego, za każdym razem słysząc podobną odpowiedź, zarówno co do ceny, jak i propozycji. W końcu przyszła kolej na znanego mu już, ostatniego kierowcę.
"Panie, ile na piastów?"
"3 DYCHY"
"Ok, ale odjedziemy tak wolno, żebym zdążył pomachać pana kolegom"