: 09 lip 2007, 16:29
Jestem wreszcie i ja....Zakupy nieudane...nic...zero... nonono!
Młoda po tym spaniu wieczornym...ech...radosna jak skowronek! po kąpieli spała do po 3...potem już od 7stękała, ale J ją zatykał smokiem, żeby wytrzymała do przed 8, żebym mogła się potem wyrwać ze spokojem...No i tak usnęła, że musiałam ją o 8 obudzić...Heheheh..Zjadła, a potem już dziadek i wujek nosili na zmianę. Wróciłam już po 10, bo nonono było...zła jestem jak cholera! myślałam, że chociaż Hani coś kupię...nieważne...No i postanowiłam pójść z nią do przychodni, bo oczko od kilku dni ropieje i sól fizjologiczna nic nie daje...Poszłyśmy spacerkiem i już czułam, że będzie potem głodna...no ale trudno...zważyłam ją- 4800! więc przybrała prawie 300g przez tydzień! no i to mnie cieszy! a lekarz....ledwie spojrzał i wypisał receptę na detromecynę (chyba...nie pamiętam...) i jakieś krople...Krople jeszce spoko, udało się wpuścić...ale tą maść? nie mam pojęcia jak to wyjdzie...No i Hania już po rozbieraniu do ważenia wydedukowała, że zaraz będzie cyc...a tu nic...więc zaczęła się wydzierać! tak, że aż nas przepuścili w kolejce do lekarza!!! no i doktorek mi kazał ją karmić w korytarzu po wizycie...A niech spada...ja mam 10minut do domu, to nie będę tam godzinę siedziała i jej karmiła, odbijała i się stresowała, bo bez laktatora to sobie nie wyobrażam karmienia...Więc młodą myk do wózka i bieg! ale ona w wózku spała jak suseł do samego domu... A potem jeszcze pobrykała i zjadła spokojnie...Spać nie chciała za bardzo więc pogadała z misiami z karuzeli...i usnęła...Po 3godzinach żarcie i lulku...ja chwilę tu...i chciałam iść dalej w kamieniołomy kuchenne, ale chyba nie mam dziś natchnienia...idę zaraz poleżeć...
Jagódka mniam, mniam! na zdrowie Wam obu! a co, jak masz się męczyć, stresować i małą przy okazji...tyle dzieci wyrosło na sztucznym...Mnie mama karmiła cyba 2-3tygodnie, bo strasznie ulewałam...produkowałam kulki twarogowe normalnie i się strasznie o mnie bali...musiała mi podawać co 30minut malutkie ilości mleka...no i jadłam sztuczne i gorsza się nie czuję...Mój brat za to z okazji silnej żółtaczki związanej z niezgodnością grup krwi też jadł sztuczne...i jesteśmy szczęśliwi...hehehe więc spoko...
Zresztą...ja jak Gosia jakoś nie cczuję euforii przez karmienie piersią...nie wiem czemu...no karmię, bo tak to ktoś wymyślił, no i już...Ale żebym z radości skakała? Wkurzają mnie już te wielkie i cieknące dydki...i to, że muszę sobie różnych rzeczy odmawiać...i że wiecznie z tym laktatorem...i rozstępy...i nic ubrać nie można...No ale niech się Hania nacieszy mamą i widokiem cycków!niech je zdrowo dobre mleczko i się uodparnia na choróbska...Ale na milion procent dłużej niż pół roku nie będę karmić! Bez sensu uważam, bo jak zacznę jej dawać zupy, ziemniaki, owoce...i cyc? dajcie spokój...niech wcina normalne już potem żarełko...
rozpisałam się znowu...sorki...
Kulka coś ten link nie ćwiczy...nawet jak skopiowałam, to mi pisze, że już dziś mnie ugryzło...a nonono prawda...bo dopiero siadłam do kompa...ech...
No lecę poleżeć, nie?coś mi się należy...Bo J wieczorem znów na tenisa...A ja mam jak wół robić? jutro trochę, pojutrze i powoli się zrobi...Pewnie tydzien jeszcze,...ale ...trudno...
[ Dodano: 2007-07-09, 17:10 ]
No wreszcie wrzucam foty...I ostrzegam! teraz już nasz aparat jest sprawny, więc będzie relacja nieprzerwana z życia Hani! zanudzę Was normalnie!a jak...
to moja córka 1raz w restauracji!
tu z moim bratem po chrzcinach
Motylem jestem...lalalala.....w centrum ogrodniczym
i...taaaaaaaaka kupa
no i po tym całym zamieszaniu...a ja sobie śpię, śpię, śpię...
Młoda po tym spaniu wieczornym...ech...radosna jak skowronek! po kąpieli spała do po 3...potem już od 7stękała, ale J ją zatykał smokiem, żeby wytrzymała do przed 8, żebym mogła się potem wyrwać ze spokojem...No i tak usnęła, że musiałam ją o 8 obudzić...Heheheh..Zjadła, a potem już dziadek i wujek nosili na zmianę. Wróciłam już po 10, bo nonono było...zła jestem jak cholera! myślałam, że chociaż Hani coś kupię...nieważne...No i postanowiłam pójść z nią do przychodni, bo oczko od kilku dni ropieje i sól fizjologiczna nic nie daje...Poszłyśmy spacerkiem i już czułam, że będzie potem głodna...no ale trudno...zważyłam ją- 4800! więc przybrała prawie 300g przez tydzień! no i to mnie cieszy! a lekarz....ledwie spojrzał i wypisał receptę na detromecynę (chyba...nie pamiętam...) i jakieś krople...Krople jeszce spoko, udało się wpuścić...ale tą maść? nie mam pojęcia jak to wyjdzie...No i Hania już po rozbieraniu do ważenia wydedukowała, że zaraz będzie cyc...a tu nic...więc zaczęła się wydzierać! tak, że aż nas przepuścili w kolejce do lekarza!!! no i doktorek mi kazał ją karmić w korytarzu po wizycie...A niech spada...ja mam 10minut do domu, to nie będę tam godzinę siedziała i jej karmiła, odbijała i się stresowała, bo bez laktatora to sobie nie wyobrażam karmienia...Więc młodą myk do wózka i bieg! ale ona w wózku spała jak suseł do samego domu... A potem jeszcze pobrykała i zjadła spokojnie...Spać nie chciała za bardzo więc pogadała z misiami z karuzeli...i usnęła...Po 3godzinach żarcie i lulku...ja chwilę tu...i chciałam iść dalej w kamieniołomy kuchenne, ale chyba nie mam dziś natchnienia...idę zaraz poleżeć...
Jagódka mniam, mniam! na zdrowie Wam obu! a co, jak masz się męczyć, stresować i małą przy okazji...tyle dzieci wyrosło na sztucznym...Mnie mama karmiła cyba 2-3tygodnie, bo strasznie ulewałam...produkowałam kulki twarogowe normalnie i się strasznie o mnie bali...musiała mi podawać co 30minut malutkie ilości mleka...no i jadłam sztuczne i gorsza się nie czuję...Mój brat za to z okazji silnej żółtaczki związanej z niezgodnością grup krwi też jadł sztuczne...i jesteśmy szczęśliwi...hehehe więc spoko...
Zresztą...ja jak Gosia jakoś nie cczuję euforii przez karmienie piersią...nie wiem czemu...no karmię, bo tak to ktoś wymyślił, no i już...Ale żebym z radości skakała? Wkurzają mnie już te wielkie i cieknące dydki...i to, że muszę sobie różnych rzeczy odmawiać...i że wiecznie z tym laktatorem...i rozstępy...i nic ubrać nie można...No ale niech się Hania nacieszy mamą i widokiem cycków!niech je zdrowo dobre mleczko i się uodparnia na choróbska...Ale na milion procent dłużej niż pół roku nie będę karmić! Bez sensu uważam, bo jak zacznę jej dawać zupy, ziemniaki, owoce...i cyc? dajcie spokój...niech wcina normalne już potem żarełko...
rozpisałam się znowu...sorki...
Kulka coś ten link nie ćwiczy...nawet jak skopiowałam, to mi pisze, że już dziś mnie ugryzło...a nonono prawda...bo dopiero siadłam do kompa...ech...
No lecę poleżeć, nie?coś mi się należy...Bo J wieczorem znów na tenisa...A ja mam jak wół robić? jutro trochę, pojutrze i powoli się zrobi...Pewnie tydzien jeszcze,...ale ...trudno...
[ Dodano: 2007-07-09, 17:10 ]
No wreszcie wrzucam foty...I ostrzegam! teraz już nasz aparat jest sprawny, więc będzie relacja nieprzerwana z życia Hani! zanudzę Was normalnie!a jak...
to moja córka 1raz w restauracji!
tu z moim bratem po chrzcinach
Motylem jestem...lalalala.....w centrum ogrodniczym
i...taaaaaaaaka kupa
no i po tym całym zamieszaniu...a ja sobie śpię, śpię, śpię...